6,95 € w tym 7% VAT zaw. Koszty przesyłki Mapa rowerowa Uznam-Wollin z trasą rowerową Wybrzeża Bałtyku Mapa rowerowa wykorzystuje różne kolory, aby odróżnić ścieżki rowerowe od tras rowerowych na drogach publicznych. Ponadto ścieżki są podzielone na kategorie według dobrych, umiarkowanych i złych nawierzchni. Trasa rozpoczyna się i kończy przy stacji UBB. Obejmuje niemiecką część wyspy Uznam wzdłuż jeziora Wolgastsee i Gothensee, przez miejscowości Ulrichshorst, Reetzow, Benz oraz dawne uzdrowiska cesarskie Bansin, Heringsdorf i Ahlbeck. Dobrze, aby rowery na tej trasie były przystosowane do jazdy poza utwardzonymi trasami rowerowymi, ponieważ część trasy prowadzi polnymi drogami. UWAGA: Obowiązkowo należy posiadać przy sobie dowód osobisty lub paszport (dotyczy również Read more [...] Trasa jest lekką modyfikacją trasy rowerowej „Świdny las”, i pozwala zobaczyć bardziej "wiejską" część Świnoujścia. Jeśli jesteśmy w Świnoujściu pierwszy raz, to na pewno spodoba nam się możliwość zobaczenia i skorzystania z obu przepraw promowych. Trasę można dodatkowo rozszerzyć o szlak dookoła wyspy Karsibór. Dodatkowo, w końcowej części mamy możliwość zobaczenia bardziej przemysłowej części Świnoujścia, stocznie oraz terminal promowy. START [0 Read more [...] Trasa przebiega wokół Świnoujścia, rozpoczynając i kończąc się w jego północno-zachodniej części (stacja UBB). Obejmuje zachodnią dzielnicę Wydrzany z mostami granicznymi na kanale torfowym (Garz i Kamminke), śródmieście, wybrzeże Władysława IV z przystanią promową, port jachtowy, fortyfikacje i dzielnicę nadmorską z promenadą transgraniczną. UWAGA: Obowiązkowo należy posiadać przy sobie dowód osobisty lub paszport (dotyczy również dzieci) START Stacja Read more [...] Odcinek transgranicznego szlaku rowerowego wokół Bałtyku scalający Świnoujście z nadmorskimi kurortami wyspy Wolin ( Międzyzdrojami i Dziwnowem). Przebiega możliwie najbliżej morskiego brzegu, zarazem sprytnie unikając niebezpieczne, ruchliwe drogi. Jego leśne odcinki za miastem, mając na uwadze na dość trudną nawierzchnię, wymagają pewnej zaprawy fizycznej. START Miejsce na styku transgranicznej, polsko-niemieckiej promenady (granica państwa). NA SZLAKU Dzielnica Nadmorska Read more [...]
  1. ጪαжо ξሧтոбоտа
  2. Лևчуκатև аγэмትч

To właśnie gdy jeździsz rowerem w Oświęcimiu , w województwie małopolskim odkrywa przed Tobą swoje uroki. Żeby pomóc Ci w planowaniu, sprawdziliśmy wszystkie nasze kolekcje kolarskie w Oświęcimiu i wybraliśmy 20 najlepszych tras. Kliknij je, aby sprawdzić profil wysokościowy oraz analizę nawierzchni i zobaczyć wskazówki oraz zdjęcia dodane przez innych użytkowników komoot.

Przedpołudniowa wyprawa rowerami i promem do rezerwatu Karsiborskie Paprocie. Wbrew nazwie rezerwat nie jest położony na wyspie Karsibór, lecz na sąsiedniej wyspie Uznam, na której leży również Świnoujście. Wybieramy się na odludną południową część wyspy. Do dziś, tyle lat po przyłączeniu Pomorza Zachodniego do Polski, Uznam nie jest połączony z resztą kraju żadną drogą lądową. Tunel do Świnoujścia jeszcze się buduje, a kolejne terminy oddania do użytku nie brzmią optymistycznie. Jedynym sposobem dostania się tam z reszty Polski są dwie przeprawy promowe – jedna w samym Świnoujściu, druga z okolic mostu drogowego Wolin-Karsibór. I z tej drugiej przeprawy położonej tylko kilka minut jazdy rowerem od nas przedostajemy się na na promem za chwilę popłyniemy. Przeprawa jest bardzo sprawna. Oczekiwanie na prom i sam czas na wodzie to znacznie mniej niż pół godziny. W końcu na co dzień wielu mieszkańców tych okolic korzysta z tej drogi codziennie w drodze do pracy czy szkoły, więc musi działać sprawnie. nami Karsibór Tylko pierwszy kilometr pokonujemy ścieżką asfaltową wzdłuż drogi do Świnoujścia. Po chwili skręcamy w las Jesteśmy na terenie Torfowisk Uznamskich i Karsiborskich Paproci. Ale największą część trasy pokonujemy ścieżką rowerową wzdłuż Kanału Piastowskiego. Kanał powstał w XIX wieku, więc jako on tędy płyną ładunki morskie do i ze Szczecina. Do niedawna tylko drobnica, bo tor wodny miał 9,5m głębokości. Teraz jest pogłębiany do 12,5 metra, co umożliwi pływanie tędy również i statkom pochodzący z pogłębiania toru wodnego trafia na pola refulacyjne. Jest ich kilka w całym obszarze Zalewu Szczecińskiego, bo i olbrzymie masy piachu i ziemi trzeba wydobyć i jakoś zagospodarować. Tworzone są na przykład nowe wyspy na Zalewie (Brysna i Śmięcka), na których mają powstać ptasie na jeden z takich obszarów składowania refulatów. Widok nieoczekiwany – między lasem a wodami Zalewu powstała pustynia o powierzchni kilku hektarów. Pełno tu skarbów z dna wydobytych Latarnie w miejscu, gdzie szeroki Zalew Szczeciński wpływa do wąskiego na niewiele ponad 100 metrów (licząc w dnie) kanału. Na drzewie przy latarni usiadł bielik Natrafiamy na ślady żerowania bielika: w jednym miejscu jadł kormorana, w drugim sporą rybę, sądząc po wielkości łusek. Po karsiborskiej stronie kanału kolonię lęgową mają kormorany. Oprócz mew to najczęściej widywane przez nas ptaki na morzem. Falochrony ochraniające wejście do kanału Rzut okiem przez Zalew na południe w kierunku Szczecina Holownik pilotujący niewiele większą jednostkę Już bez wjeżdżania do lasu wracamy na prom ścieżką wzdłuż kanału. Na Karsiborze zahaczamy jeszcze o pozostałości bazy U-botów z czasów wojny. Kawa przy karsiborskiej marinie. Towarzyszą nam podloty dymówek A nad nami kołują bieliki. W pewnej chwili były ich aż cztery. Nie była to ani ptasia ani szczególnie fotograficzna wyprawa. Tylko ja dźwigałem aparat ze sobą. Więc dla odmiany zapraszam do Galerii na moje własne zdjęcia mew – bo ich było dziś najwięcej. Na terenie Świnoujścia ludzie zajmujący się połowami stanowili duży odsetek całej populacji tych terenów, w tym największy ich procent zamieszkiwał obszary na wyspie Wolin i w okolicach. Na wystawie zaprezentowane zostały różnorodne, tradycyjne narzędzia rybackie wykorzystywane w rybołówstwie w wodach rzek, jezior i mórz. Porzuć cztery kółka, daj naturze szansę. Propozycja wyprawy rowerowej na wyspę Karsibór z REJSEM KATAMARANEM PO KRAINIE 44 WYSP. g. 10:00 Wypożyczalnia rowerów Ośrodek Wczasowy „Grodek” ul. Bol. Chrobrego 35/róg ul. Uzdrowiskowej lub ul. Prusa przy „Fregacie” oraz w punktach wynajmu rowerów w dzielnicy nadmorskiej. Rower można też zamówić pod numerem tel. 500 412 500 Opis trasy Przejazd w kierunku promów Bielik (ok. 1,3 km), przeprawa promowa przez kanał na wyspę Wolin. Przejazd ul. Barlickiego… Czytaj wiecej Długość: 31,70 km Stopień trudności trasy: średnia Trasa rozpoczyna się i kończy przy stacji UBB w Świnoujściu. Obejmuje niemiecką część wyspy Uznam wzdłuż jeziora Wolgastsee i Gothensee, przez miejscowości Ulrichshorst, Reetzow, Benz oraz dawne uzdrowiska cesarskie Bansin, Heringsdorf i Ahlbeck. Bez wątpienia to będzie najlepsza wycieczka po wyspie. Zerujemy licznik Start. Stacja kolejki UBB. Jedziemy 150 m ścieżką rowerową ul. 11 Listopada w kierunku ul. Legionów Skręcamy w prawo w ul. Legionów…. Czytaj wiecej Długość: 15,10 km Stopień trudności trasy: łatwa Trasa wiedzie do punktu widokowego w przygranicznym Kamminke. Rozpoczyna się i kończy przy stacji UBB. Obejmuje przejazd przez mosty graniczne Świnoujście – Kamminke i Świnoujście – Garz, punkt widokowy w Kamminke oraz cmentarz Golm. Zerujemy licznik Start. Stacja kolejki UBB. Po przejechaniu na światłach jedziemy ścieżką rowerową ul. Wojska Polskiego, a następnie ul. Konstytucji 3 Maja aż do kościoła. Na skrzyżowaniu przy kościele z ul. Grunwaldzką… Czytaj wiecej Ta strona używa ciasteczek. Korzystając z naszej strony internetowej wyrażasz zgodę na wykorzystanie przez nas plików cookies w celu zapewnienia Ci wygody podczas przeglądania zawartości naszych się | zamknij Chcę dowiedzieć się więcej Trasy rowerowe na północnym wschodzie: zobacz listę 20 najpiękniejszych szlaków rowerowych i skorzystaj ze wskazówek oraz zdjęć dodanych przez inne osoby. To właśnie gdy jeździsz rowerem na północnym wschodzie , w Republice Czeskiej odkrywa przed Tobą swoje uroki.
Sierpień był dla nas zdecydowanie miesiącem wyjazdów, a w jego pierwszej połowie skupiliśmy się przede wszystkim na eksploracji bałtyckich wysp po naszej zachodniej stronie granicy. W Uznam oraz Rugii zakochaliśmy się od pierwszego postawienia nogi na ich malowniczym lądzie. Mimo, iż na pierwszy rzut oka podobne – różnią się od siebie znacznie. Zapraszamy w podróż po nadbałtyckich terenach pozbawionych wszechobecnych parawanów i wątpliwej jakości ryb. UZNAM Uznam to wyspa położona na pograniczu Polski i Niemiec. Znacznie większa jej część znajduje się jednak po stronie naszych zachodnich sąsiadów. Jak się okazuje, Uznam to najbardziej słoneczna wyspa obu krajów. Słońce świeci tu przez ponad 1900 godzin w roku! Ten fakt sprawia, że sympatia do jej terenów rośnie jeszcze bardziej 😉 Jak dostać się na Uznam? Na Uznam możecie wybrać się aż trzema drogami: wodną, powietrzną i lądową. Po pierwsze płynąc ze Świnoujścia promem dostępnym bezpłatnie zarówno dla pojazdów, jak i pieszych. Po drugie samolotem lądując na lotnisku w miasteczku Heringsdorf. Po trzecie samochodem dojeżdżając przez mosty obok miast Anklam oraz Wolgast. Osobiście rekomendujemy ostatnią z opcji. Gdzie spać? Najlepiej w uroczych pensjonatach tuż przy miejskich promenadach. Większość z ofert znajdziecie na Ceny w sezonie są dość wysokie (średni koszt nocy w pokoju dwuosobowym oscyluje w granicach: 600-700 zł), zatem warto odwiedzić Uznam wiosną lub wczesną jesienią. W lecie jedną z bardziej ekonomicznych opcji będzie zatem nocowanie po polskiej stronie wyspy – w Świnoujściu oddalonym o zaledwie kilkanaście kilometrów od centralnej części wyspy. Co jeść? Ryby, ryby i jeszcze raz ryby! Uznam to raj dla fanów świetnej jakości ryb, a w szczególności śledzi serwowanych w prostej, pszennej bułce. Znajdziecie je dosłownie na każdym kroku pod nazwą Fischbrötchen. Wypełnione są najczęściej śledziem w najróżniejszej postaci (bismarck, matijas) z dodatkiem sałaty i prostego sosu. Tylko tyle i aż tyle! Jedne z najlepszych Fischbrötchen znajdziecie w miejscowości Trassenheide w niewielkim punkcie o nazwie Fischerhütte Fischbrötchen, gdzie wędzenie ryb odbywa się na miejscu. Dochodząc z centrum do promenady, skręcacie w lewo i jesteście! Warto też odwiedzić jedną z najlepszych restauracji na wyspie – Alte Fischhalle – która funkcjonuje już od 1830 roku. Przychodzą tu głównie lokalsi, którzy zajadają rybne przysmaki w towarzystwie niemieckiego lagera spoglądając na pieniące się nieopodal morskie fale. Co zobaczyć? Najbardziej polubiliśmy miasta Zinnowitz oraz Bansin. Całe Uznam jest niesamowicie bajkowe, jednak to te miasteczka są zdecydowanie najbardziej malownicze, a jednocześnie najmniej turystyczne. Bansin kojarzy nam się z nadmorskimi miastami na Florydzie lub w Kalifornii. Śnieżnobiałe domki, szerokie promenady i wszechobecna roślinność. W Zinnowitz z kolei spotkacie drewniane molo na końcu którego znajduje się podwodna kapsuła, która pozwala podziwiać bałtycką faunę i florę. Gdzie plażować? Jedną z naszych ulubionych plaż jest ta na północ od Bansin, z mnóstwem klifów, w których możesz się zaszyć. Dostaniesz się na nią zjeżdżając z głównej drogi, a następnie przemierzając krętymi uliczkami w kierunku tarasu widokowego Steilküste. Choć tak naprawdę gdziekolwiek nie traficie będziecie zadowoleni. Plaże są piaszczyste, szerokie i w większości puste 🙂 RUGIA Rugia to największa wyspa Niemiec. Gęsto porośnięta lasami i posiadająca bardzo urozmaiconą linię brzegową, z piaszczystymi plażami ciągnącymi się kilometrami, wysokimi klifami oraz licznymi zatokami i półwyspami o przedziwnych kształtach. Jak dostać się na Rugię? Choć patrząc na mapę możecie nabrać przekonania, że Rugia położona jest dużo dalej na północ niż Uznam, to w rzeczywistości czas podróży autem z Polski jest w tym wypadku niewiele dłuższy. Cały sekret tkwi w drogach szybkiego ruchu – by dostać się na Uznam musicie pokonać dużo więcej dróg lokalnych lub dodatkową przeprawę promową, z kolei większość dróg prowadzących na Rugię stanowią autostrady i drogi ekspresowe. Nie analizując specjalnie innych opcji, wsiadamy do auta i po około 4 godzinach przekraczamy nowiutki most w miejscowości Stralsund, by suchymi czterema kołami przybić na tę największą niemiecką wyspę na Morzu Bałtyckim. Gdzie spać? W przypadku Rugii wybór miejsc noclegowych jest trochę większy, ale nadal najbardziej gorącymi miejscówkami są zlokalizowane w bliskiej odległości od morza hotele i pensjonaty. Jeżeli dobrze poszukacie, to znajdziecie tutaj także wiele klimatycznych obiektów wewnątrz wyspy, często ładniejszych i atrakcyjniejszych cenowo niż te nadmorskie. Ceny podobne jak na Uznam. W sezonie za przeciętnej jakości hotel zapłacicie tyle co za luksusowy hotel w dużym polskim mieście. Wszystko jest czyste i zadbane, ale nowoczesnego designu i technologii – nawet w 4-gwiazdkowych hotelach za ok. 600-700 zł – raczej nie uświadczycie. Większość hoteli w Niemczech powstało co najmniej kilka-kilkanaście lat temu, co jest zauważalne w porównaniu ze świeżutkimi inwestycjami na polskim moglibyśmy swobodnie wybierać, to zdecydowanie noclegowo polecamy przepiękną miejscowość Binz. Z cudownym klimatem, piękną plażą, tętniącą życiem do późnych godzin nocnych promenadą i posiadającą wiele atrakcyjnych restauracji i barów. Co jeść? Ryby, ryby i jeszcze raz ryby! Rugia to raj dla fanów świetnej jakości ryb, a w szczególności śledzi serwowanych w prostej, pszennej bułce. Znajdziecie je dosłownie na każdym kroku pod nazwą Fischbrötchen… Tak, to nie jest błąd że powtórzyliśmy nasz tekst ponownie. Na Rugii sytuacja wygląda identycznie jak na Uznam i jest to wielka zaleta obu tych wysp. Jeżeli jednak Wasz pobyt na wyspie jest dłuższy, albo szukacie czegoś bardziej wyrafinowanego, to znajdziecie tu również kilka restauracji polecanych przez przewodnik Michelin. My odwiedziliśmy jedną z nich. Restauracja należąca do Hotelu Panorama w Lohme, to patrząc na zatłoczoną salę ceniona marka. Nas jednak bardziej od samego jedzenia zachwycił sam hotel, a zwłaszcza należący do restauracji i położony na klifie taras z cudownym widokiem na Bałtyk. Moglibyśmy tam spędzić całe popołudnie, totalnie nie myśląc nawet o jedzeniu… Co zobaczyć? Chillowanie w Hotelu Panorama w Lohme nie powinno trwać jednak wiecznie. Wybraliśmy ten hotel jeszcze z innego powodu. Leży on bowiem na skraju największej atrakcji turystycznej na wyspie, jakim jest Jasmundzki Park Narodowy. Na jego terenie znajdziecie największą atrakcję Rugii, czyli słynne kredowe wybrzeże klifowe. Park, to oczywiście atrakcja dla osób lubiących przyrodę, chcących oderwać się od cywilizacji i chyba jedno z niewielu pagórkowatych miejsc, po których wolimy maszerować niż pojeździć na rowerze (choć i taką możliwość oczywiście macie). Odległości są umiarkowane, a piesze szlaki bardzo urozmaicone. Idąc z Lohme praktycznie cały czas towarzyszy Wam widok na morze, a trasa nieustannie wznosi się ku górze. W końcu klify osiągają maksymalną wysokość, a ich punktem kulminacyjnym jest skała o nazwie Królewski Tron. Wędrując wzdłuż klifów Rugia urzeka dodatkowo kolorem morza. Szczególnie gdy świeci słońce, przybiera ono wówczas niesamowity turkusowy kolor! Do innych wartych wizyty miejsc dopisujemy jeszcze północny Przylądek Arkona (zlokalizowany obok Putgarten) oraz miejscowości Prora, gdzie przy długiej, piaszczystej plaży znajduje się nieukończony, gigantyczny nazistowski ośrodek wypoczynkowy. Kompleks robi wyjątkowe wrażenie, bo jego długość szacuje się na prawie 5 kilometrów. Stopniowo jest on jednak przekształcany w nowoczesne hotele, więc jedynie jego fragmenty oraz muzealne placówki przypominają jeszcze o jego przeszłości. Obie wyspy to raj dla rowerzystów! Wspaniale przygotowane trasy rowerowe stwarzają warunki do zwiedzania ich niemal całkowicie na dwóch kółkach. Na Uznam pojeździcie pięknymi trasami ciągnącymi się wzdłuż wybrzeża mijając po drodze urocze miasteczka, Rugia to z kolei bardziej górzysty teren idealny dla fanów jazdy w terenie. Niezależnie jednak czy rowerowo, czy nieco mniej aktywnie będziecie zadowoleni. Na tych wyspach odpoczniecie jak nigdzie indziej! Spodobał Ci się tekst? Podziel się lub zostaw komentarz! To wiele dla nas znaczy!
Infrastruktura rowerowa na wyspie. Trasy rowerowe na Bornholmie należą do duńskiej krajowej sieci dróg rowerowych. Nie powinno Was więc zaskoczyć dziwne, na pierwszy rzut oka, numerowanie tras. Wyspę okrąża obwodnica rowerowa oznaczona numerem 10. Jej długość to ponad 100 kilometrów.
Północno-zachodnie krańce województwa zachodnio-pomorskiego, czyli innymi słowy okolice Zalewu Szczecińskiego to miejsce szczególne na mapie Polski. Niespotykane walory przyrodnicze Wolińskiego Parku Narodowego, wszechobecność wody, z jednej strony wspomnianego Zalewu Szczecińskiego, a drugiej Morza Bałtyckiego, niezliczona ilość jezior oraz wysp, a także rozsiane po całym regionie zabytki i muzea przypominające nam o czasach II wojny światowej, sprawiają, że o niemal każdej porze roku można spotkać tu turystów. Jedni wylegują się na plażach, a inni wybierają bardziej aktywne formy spędzania wolnego czasu. Jest jeszcze jedna rzecz, która jest niezmiernie kusząca i zachęca do odwiedzin, a mianowicie niemiecka wersja wyspy Uznam, czyli Usedom, o której słów kilka w niniejszym wpisie. Z uwagi na fakt, iż w rejonie wyspy Uznam mam okazję być kilka razy do roku, wielokrotnie przeprawiam się również na Usedom. Zniesione granice, brak kontroli, zdecydowanie ułatwiają całą procedurę. Wystarczy wsiąść na dwa kółka i pedałować w stronę granicy niemiecko-polskiej, by w przeciągu kilkunastu minut znaleźć się u naszych zachodnich sąsiadów. Niniejszy wpis będzie zbiorem doświadczeń i spostrzeżeń z kilku wyjazdów na wyspę Usedom. Jeśli ktoś spodziewa się, że będzie miał do czynienia z płaskim terenem, niestety jest w dużym błędzie. Z czasów epoki lodowcowej pozostały tu masy ziemi spiętrzone nawet do wysokości 70 metrów. Tereny o największej wartości przyrodniczej zostały objęte ochroną. Stworzono tu Park Krajobrazowy Wyspy Uznam (Naturpark Insel Usedom). W skład parku wchodzi 7 większych jezior, z czego największe zajmuje powierzchnie 550 hektarów. Wyspę porastają w dużej mierze lasy bukowe, ale wokół jezior znajdziemy też i lasy olchowe. Na terenie parku wydzielono 14 obszarów chronionych. Wjeżdżając na niemiecką część Uznam od strony Świnoujścia, mijamy puste budki straży granicznej, relikt czasów sprzed otwarcia granic. Co prawda stoją tu jakieś samochody, więc można mniemać, że ktoś w środku być może siedzi, ale szansa na jakąkolwiek kontrolę jest raczej znikoma. Szczególnie gdy przemieszczamy się rowerami. Główną droga przejeżdżamy może kilkaset metrów, by natychmiast skręcić w lewo w ciągnącą się wzdłuż wzgórza drogę szutrową. Nie da się jej pomylić z niczym innym, gdyż jest jedyną drogą prowadzącą wzdłuż wspomnianego wzgórza, na którym położona jest pierwsza atrakcja turystyczna, jeśli tak można nazywać znajdujący się tu największy cmentarz wojenny kraju związkowego Meklemburgii i Pomorza Przedniego. Wzgórze Golm i Cmentarz Wojenny Golm o wysokości 71 metrów nad poziomem morza, jest najwyższym wzniesieniem wyspy Uznam. Ów cmentarz dla żołnierzy niemieckich poległych na Morzu Bałtyckim bądź, tych którzy odeszli w świnoujskich szpitalach wojskowych, wzniesiono we wrześniu 1944 roku. Pochowano tu również tysiące ofiar cywilnych amerykańskiego nalotu powietrznego na Świnoujście 12 marca 1945 roku. Większość stanowili mieszkańcy miasta i uchodźcy z terenów Pomorza i Prus Wschodnich. Wielu ofiar nie dało się zidentyfikować. Z tego powodu postanowiono o złożeniu ich szczątków w anonimowych mogiłach zbiorowych. Cmentarz na wzgórzu Golm Zgodnie z wytycznymi urzędników nieistniejącego już DDR, w 1965 roku usunięto wszelkie oznakowania pojedynczych grobów. W 1995 roku cmentarz ponownie przekształcono, a przed jego wejściem wzniesiono krzyż, który stojąc niedaleko granicy z Polską, wzywa do pojednania. Pozostajemy chwilę w zadumie i schodzimy na dół. W oczy rzuca nam się jeszcze biała tabliczka informacyjna umieszczona na drewnianym słupie, osłonięta drewnianym, spadzistym daszkiem. Otóż tablice nagrobkowe z brązy nie są tak naprawdę prawdziwe. Zastąpiono je tablicami z brązopodobnych materiałów. Było to spowodowane licznymi kradzieżami brązu. Cóż, trudno to w jakikolwiek sposób skomentować. Kamminke Z wzgórza Golm mamy już niecałe 2 kilometry do położonej nad Zalewem Szczecińskim wypoczynkowej miejscowości Kamminke. Naszą uwagę przykuwają szczególnie urokliwe kolorowe domy, których dachy pokryto strzechą. Ponadto nad samym zalewem znajduje się mały port rybacki jachtowy. Jest jeszcze dość wcześnie, ale w kawiarence widać już pierwszych ludzi zasiadających przy stolikach i oddających się błogiemu relaksowi. Gdyby ktoś chciał uciec od tłumów oblegających nadbałtyckie kurorty, Kamminke wydaje się doskonałą alternatywą. Nie brak tu miejsc noclegowych, a przede wszystkim tak trudnego w dzisiejszych czasach do odnalezienia spokoju. Kamminke Domy w Kamminke Wsiadamy na rowery i ruszamy w dalszą drogę. No właśnie, będąc w Niemczech na rowerze można użyć stwierdzenia ruszać w dalszą drogę. Otóż tu każda z tych małych miejscowości jest połączona ze sobą siecią doskonałych ścieżek rowerowych, często pociągniętych w polach, czy lasach, gdzie możemy się rozkoszować absolutną ciszą. Komfort rowerowej jazdy jest nieporównywalny z niczym innym. Ponadto wzdłuż ścieżek znajdują się znaki informujące nas o odległościach do kolejnych miejscowości, jak i kierunkach w jakich powinniśmy się udać. Kompletny system dróg dla miłośników dwóch kółek! Mijamy kolejne miejscowości na naszej trasie, Garz i Zirchow. W Zirchow możemy odbić w prawo na krótszą trasę, albo w lewo na dłuższą. Skupmy się na razie na części przyrodniczej i jeziorach położonych na krótszym odcinku. Ścieżki rowerowe w niemieckich lasach Korswandt Dojeżdżamy do kolejnej miejscowości, liczącej sobie nieco ponad 500 mieszkańców. Tu z pewnością w pełnym sezonie ruch turystyczny jest dość duży, gdyż właśnie w Korswandt położone jest jezioro Wolgastsee, a nieco kawałek dalej, po drugiej stronie drogi rozległe, ciągnące się w zasadzie aż do miejscowości Bansin jezioro Gothensee. Warto zwrócić uwagę, że turysta niemiecki, będąc przy terenach morskich, nie zawsze skupia się stricte na przebywaniu na plaży, ale chętnie zwiedzi również okoliczne miejsca, a nawet w ogóle nie pojedzie nad morze, tylko cały swój wyjazd spędzi nad brzegiem jeziora, w leśnym zaciszu. Wspomniane miejscowości nie mogą z pewnością narzekać na brak turystów w sezonie letnim, a baza turystyczno-gastronomiczna stoi na całkiem przyzwoitym poziomie. Jeziora po niemieckiej stronie wyspy Usedom Rowerem możemy przejechać wzdłuż brzegu jeziora Gothensee poza fragmentem, gdzie jezioro tworzy swego rodzaju łuk. W tym miejscu teren jest zbyt podmokły, żeby można było przejechać tamtędy naszym dwukołowcem. Tym samym leśną ścieżką mkniemy do miejscowości Gothen, by potem znowu zbliżyć się do brzegu jeziora. Stamtąd już żabi skok do kurortu nadmorskiego Bansin. Cofnijmy się jednak do miejscowości Kutzow położonej tuż przy lotnisku Heringsdorf. Tutaj możemy obrać inną drogę i udać się w lewo w kierunku miejscowości Bossin. Jeśli ktoś miałby ochotę może odwiedzić Muzeum DDR w miejscowości Dargen. My udajemy się kawałek dalej, do Stolpe auf Usedom. Muzeum w Dragen Stolpe auf Usedom Główną atrakcją miejscowości jest znajdujący się tutaj zamek wzniesiony pod koniec XVI wieku. Najprawdopodobniej uległ częściowemu zniszczeniu w trakcie wojny trzydziestoletniej. Odbudowa i zmiana stylu z renesansowego na barokowy miała miejsce w latach 1690 do 1700. Z tego też okresu pochodzi zachowana w całości więźba dachowa. Po 140 latach przerwy zamek ponownie wpadł w ręce rodziny von Schwerin. Do roku 1905 dokonano kolejnych prac mających na celu przebudowę zamku. Tuż po zdobyciu wyspy przez Armię Czerwoną w 1945 roku, doszło do rabunków. W 1974 zniszczono trzy górujące nad zamkiem wieże, aby odebrać budowli charakter zamkowy. Jeszcze w 1990 roku budynek stał pusty i groziło mu zawalenie. W 1996 roku stał się własnością gminy Stolpe. W tym samym roku rozpoczęto prace restauracyjne. Zamek Stole auf Usedom Dziś zamek sprawia wrażenie, jakby był wybudowany w XXI wieku. To doskonały przykład tego, że o zabytki można i trzeba dbać. W wiosce znajduje się jeszcze XIX wieczny neogotycki kościół. Co ciekawe w Stolpe auf Usedom mieszka niecałe 400 osób, ale nawet i tu postawiono stację wypożyczalni rowerów. Świadczy to tylko o tym, że Niemcy na rowerach po prostu jeżdżą. Kontynuujemy naszą wycieczkę w kierunku miejscowości Mellenthin. Mellenthin Miejscowość słynie głównie ze znajdującego się tutaj zamku na wodzie. Wasserschloss Mellenthin, bo tak brzmi pełna nazwa położonego na sztucznej wyspie o długości 100 i szerokości 80 metrów otoczonej fosą o szerokości 20 metrów. Zamek wzniesiono w latach 1575 do 1580 z inicjatywy Rüdigera von Nienkerkena. Wraz z wmarciem rodu w 1641 roku i zakończeniem wojny trzydziestoletniej zamkiem obdarowany został Johan Axelsson Oxenstierna. Kilka lat później posiadłość wpadła w ręce generała Burcharda Müllera von der Lühne. Potomkowie Müllera pozostawali w posiadaniu zamku do 1747 roku. Następnie został zlicytowany i stał się własnością Bleicherta Petera von Meyenn. W 1818 roku zamek trafił w ręce świnoujskiego radnego Wittchow, którego rodzina pozostawała we władaniu zamku do roku 1910. W 1931 roku zamek i posiadłość 120 hektarów ziemi nabył makler Wenner. Po II Wojnie Światowej doszło do wywłaszczenia, a kompleks budynków wykorzystywała gmina. W 2001 roku zamek sprywatyzowano i rozbudowano o hotel i restaurację. Wasserschloss w Mellenthin Fasada zamku nie jest szczególnie piękna. Łatwo dostrzec brakujące elementy tynku. Przyjechaliśmy tu dość wcześnie rano i zamek pozostaje nadal zamknięty dla zwiedzających. Gdyby ktoś miał ochotę, może usiąść w ciągu kawiarenek ciągnących się wzdłuż drogi prowadzącej do głównego wejścia zamku i skosztować lokalnych przysmaków. Cały region wokół Mellenthin słynie z produkcji miodów. Przechadzając się po wiosce nie trudno dostrzec domostwa sprzedające słoiczki z miodem. Zazwyczaj są one ulokowane na samoobsługowych stanowiskach, gdzie możemy kupić słoik miodu po wrzuceniu odpowiedniej sumy pieniędzy do stojącej obok puszki. To również świadczy o dużej dozie zaufania jaką darzą się Niemcy. Podobne rozwiązania widziałem w Norwegii. Tam niestety na wielu takich stoiskach zamontowano już kamery, co może świadczyć tylko i wyłącznie o rozprzestrzeniającym się złodziejstwie, najpewniej nie samych Norwegów. Swoją uwagę warto zwrócić również na stojący nieopodal zamku kościół i okalający go cmentarz. Oferta lokalnych miodów Ruszamy w dalszą drogą, robiąc krótki przystanek w miejscowości Neppermin, by rzucić okiem na zatokę Achterwasser, będącą odnogą cieśniny Piana, wcinającą się w wyspę Uznam. Siadamy na chwilę na drewnianym pomoście i w ciszy przyglądamy się ciągnącej się w nieskończoność niebieskiej tafli wody. Na pomost przychodzi starsze małżeństwo. Rozkładają krzesełka, wędki i zaczynają łowić ryby. Czas jakby się zatrzymał. Wszystko przepełnione jest spokojem i ciszą. My mamy przed sobą jeszcze kilka miejsc. Wsiadamy zatem na rowery i mkniemy w kierunku Benz. Kościół w Mellenthin Benz Niepozorna miejscowość, jak się koniec końców okaże, przypadła nam najbardziej do gustu. Wszystko za sprawą położonego na wzgórzu drewnianego, zabytkowego wiatraka holenderskiego, w którym znajduje się dziś muzeum. Wiatrak wykorzystywano czynnie do drugiej połowy XX wieku. Od 1973 do 1984 roku pełnił funkcję azylu dla Otto Niemeyera-Holsteinsa, a od 1992 roku jest w posiadaniu związku Kulturmühle Benz. Tuż obok wiatraku znajduje się mała kawiarenka, gdzie poza kawą, można zamówić piwa, wina, a także ciasto, które właścicielka własnoręcznie wypieka w znajdującym się na tyłach budynku piecu. Zasiadamy w ciszy przy drewnianych ławkach i podziwiamy piękno okolicznego krajobrazu. Z jednej strony ciągnące się pola skąpane w promieniach słońca, z drugiej szemrzące gdzieś w oddali wody Achterwasser. Chwilę później nie jest już tak spokojnie, gdyż przyjeżdża tu wielu innych rowerzystów chcących zwiedzić stojący na wzgórzu wiatrak. Po dłuższej przerwie opuszczamy to piękne miejsce i udajemy się w dalszą drogę, zatrzymując się jeszcze przy Kościele świętego Piotra pochodzącym z XV wieku. Wiatrak w Benz Kościół w Benz Pudagla Kolejny przystanek robimy w okolicach miejscowości Pudagla położonej nad rozciągającym się tu jeziorem Schmollensee. Miejsce, zresztą jak Benz, słynie ze stojącego na wzgórzu wiatraka, ale także zamku. Przyjrzyjmy się jednak najpierw nieco bliżej historii wspomnianego Koźlaka. Pierwsze wzmianki o jego istnieniu pochodzą już ze szwedzkich rejestrów topograficznych z roku 1693. Prawami spadkowymi i własnościowymi zarządzał wtedy Joachim Schroeder. W 1779 roku mistrz młynarstwa Jacob Schmidt odkupił od swojego ojczyma wiatrak ze wszystkimi zabudowaniami gospodarczymi za równowartość 1000 talarów. Do roku 1810 wszystkim rolnikom z obszaru Pudagli nakazywano mleć ziarno w tym młynie. Z kronik można wywnioskować, że mielono tu także żyto oraz kaszę, a ostatnie mielenie odbyło się w roku 1937. Do 1986 roku wiatrak pozostawał w rękach rodziny, gdyż dopiero wtedy pan Schmidt postanowił o wydzierżawieniu go. Niestety koszty remontu i odnowy wiatraka z roku na rok wzrastały. Tym samym ostatni właściciel zdecydował się na przekazania Koźlaka gminie Pudagla. W 1997 roku zlecono odrestaurowanie obiektu. Koszty odrestaurowania wyniosły 450 tysięcy marek niemieckich. Uroczyste obchody otwarcia miały miejsce 25-go października 1997 roku w obecności Ministra do Spraw Socjalnych, Starosty oraz licznych zaproszonych gości. Koźlak w Pudagli jest jedyny w swoim rodzaju, gdyż tylko on na terenie całek Meklemburgii i Pomorza Przedniego stoi na swoim oryginalnym miejscu. Wiatrak obraca się za pomocą dyszla przymocowanego do siodła. Fundament składa się tylko i wyłącznie z kamienia polnego, Sztember, czyli oś wiatraka, zbudowana została z 200-letniego dębu. Progi krżyżowe są również dębowe. Skrzydła natomiast wykonano z modrzewia, hamulce koła Palecznego z topoli, a pozostałe elementy z drewna sosnowego. Konstrukcja ryglowa korpusu głównego zespolona jest za pomocą bolców drewnianych. Powierzchnia skrzydeł jest regulowana i można ją zwiększać za pomocą wsuwanych klepek oraz naciąganych żagli. Dla prawidłowego funkcjonowania wiatraka konieczne jest regularne natłuszczanie sztembra, oraz siodła. W Pudagli co roku obchodzone jest święto wiatraka. Wiatrak w miejscowości Pudagla Oglądamy wiatrak z każdej z możliwych stron i udajemy się w kierunku Zamku Książąt Pomorskich w Pudagli. Budowla została ukończona w 1574 roku na polecenie księcia wołogoskiego Ernesta Ludwika. Zamek pełnił funkcję rezydencji matki księcia, Marii Saskiej. Następnie służył administracji, a obecnie znajduje się tu lokal gastronomiczny. Do 1840 roku na zamku mogliśmy podziwiać jeszcze wieżę, jednakże w późniejszym czasie została ona zlikwidowana. Z zamkiem związana jest jeszcze jedna ciekawostka. Otóż w latach 1936 do 1945 na północnym cyplu wyspy Uznam, obok zakładów doświadczalnych w Peenemünde, znajdowało się jedno z najnowocześniejszych na świecie centrów zbrojeniowych. Prawie 12 tysięcy ludzi pracowało na powierzchni 25 km2 nad rozwojem broni dalekiego zasięgu i precyzyjnego rażenia. To tu Helmut Hoelzer zaprojektował elektroniczny komputer analogowy do symulacji toru lotu, a na podstawie tego projektu w roku 1941 pierwszy autonomiczny komputer pokładowy do sterowania obiektem latającym. Po zbombardowaniu Peenemünde przez Royal Airforce w sierpniu 1943 roku, oddział Hoelzera został przeniesiony pod kryptonimem “Karlshagen III” do zamku Pudagla. W piwnicy zamkowej do roku 1945 znajdował się komputer analogowy. Sam Hoelzer mieszkał w leśniczówce w miejscowości Neu Pudagla. Rok później komputer przewieziono do Stanów Zjednoczonych. Również i Hoelzer po zakończeniu wojny emigrował za ocean i wspierał badania nad rakietami Wernera von Braunsa w Fort Bliss i Whote Sands. Zamek w Pudagla Nam nie pozostało już nic innego jak kierować się w stronę Bałtyku do położonego nieopodal Bansin. Kąpieliska cesarskie Bansin, Heringsdorf, Ahlbeck Bansin, Heringsdorf i Ahlbeck to zdecydowanie największa perła w koronie całej wyspy Uznam, jak i jedna z największych atrakcji Meklemburgii Pomorza Przedniego. Na ciągnącej się wzdłuż brzegu morza 8-kilometrowej promenadzie można poczuć się jak w raju. Klasycystyczne pałacyki, wille z rokokowymi dekoracjami, secesyjnymi witrażami to żywa historia przeniesiona z drugiej połowy XIX wieku. Nic dziwnego skoro w tamtych czasach, to jest od drugiej połowy XIX do drugiej połowy XX wieku, każdy kto miał pieniądze, budował sobie letnią rezydencję na wyspie Usedom. Dziś kompleks trzech kurortów liczy sobie 10 tysięcy mieszkańców, ale jest w stanie pomieścić aż 14 tysięcy turystów, gdyż dysponuje tak rozległą bazą noclegową. Przydomek Keiserbäder jest związany nie tylko z faktem przebywania tu cesarza Wilhelma II z całą swoją rodziną, lecz także z tym, że ów ośrodki powstawały w czasach cesarskich, a cesarska atmosfera nadal przenika ich każdy zakamarek. Kąpieliska cesarskie odwiedzali nie tylko bogaci mieszkańcy Berlina. Bywał tu także znamienity pisarz Teodor Fontane, który w 1863 roku napisał do swojej żony następujące słowa: „Jest tu spokój i świeże powietrze, a obydwie te rzeczy napełniają nerwy, krew i płuca cichą rozkoszą”. Kolejny ze sławnych pisarzy, Rosjanin Maksym Gorki, spędził tu ze swoją rodzina aż 5 miesięcy. Kamienice wzdłuż niemieckiego wybrzeża Wróćmy jednak na moment do Bansin i jego historii. To najmłodsze z wszystkich położonych tu kąpielisk zostało założone w 1897 roku. Co ciekawe okazałe wille budowano tak zwaną metodą na suwak, w ten sposób, aby umożliwić widok na morze mieszkańcom budynków położonych w drugim rzędzie. Bansin jako pierwsze niemieckie kąpielisko uzyskało w 1923 roku zezwolenie na swobodne kąpiele. Bansin odwiedzały niemieckie gwiazdy wytwórni filmowej UFA. Bywali tu chociażby Heinz Rühmann, czy Wilhelm Fritsch. Najsłynniejszym synem miasta jest niewątpliwie pisarz Hans Werner Richter. Dziś na ścianach jego rodzinnego domu widnieją napisy „Villa” i „Paula”, a pod nimi powiedzenie: “Czy wschód czy zachód – w domu najlepiej”. Jadąc dalej zatrzymujemy się przy molo w Heringsdorfie. Tu bywali między innymi Lyonel Feininger, Johan Strauß, Lew Tołstoj, Thomas Mann, czy wspomniani już Maksym Gorki i Theodor Fontane. Heringsdorf został nazwany przez Heinricha Manna wanną Berlińczyków, a on sam w latach 30 chętnie tu gościł. W willi Irmgard otwartej dla zwiedzających można zobaczyć salon i gabinet Maksyma Gorkiego. Koncerty, kabarety i różnego rodzaju spektakle odbywają się w namiocie teatralnym Chapeau Rouge. Tuż obok znajduje się muszla koncertowa. Występują tu artyści kabaretowi z całego świata. Centrum kultury jest także sala Kaiserbädersaal, w której rok rocznie odbywają się Uznamskie Dni Literatury, noce Poetyckie, bale, jak również Uznamski Festiwal Muzyki. Warto zwrócić uwagę na znajdujący się bezpośrednio przy promenadzie szklany okrąglak będący pawilonem sztuki. Molo wychodzi tu w morze na aż 508 metrów, tym samym będąc najdłuższym molem w Europie. Pełne sklepików pozwala skosztować lokalnych przysmaków. Chyba najbardziej znanym są bułki śledziowe, bez których nie mogłaby się odbyć żadna z naszych wizyt w przepięknym Heringsdorfie. Ahlbeck jest ostatnim, najbliżej polskiej granicy położonym cesarskim kąpieliskiem. Molo wybudowane w 1898 roku jest najstarszą tego typu zachowaną budowlą w całym kraju. Można ją było widzieć w wielu filmach, a nawet w legendarnej niemieckiej produkcji Pappa ante Portas z udziałem Loriot. Przy wejściu na molo można dostrzec secesyjny zegar, podarowany niegdyś przez zachwyconego tutejszymi terenami kuracjusza. Jednym z kluczowych obiektów z czasów cesarskich jest hotel Das Ahlbeck, który gościł wiele znamienitych osobowości, jak chociażby cesarza Austrii Franciszka Józefa I, Luise Ebert, niemieckiego polityka Gustava Bauera, aktora Theo Lingena, czy królową Szwecji Sylwię Sommerlath. Co ciekawe zarówno Ahlbeck, jak i Bansin nie są osobnymi miastami, a dzielnicami gminy Heringsdorf. Takowa decyzja weszła w życie 1 stycznia 2005 roku. Wcześniej każde w miejscowości było samodzielną gminą. Nasza przygoda po niemieckiej stronie wyspy dobiega końca. Spędzamy jeszcze trochę czasu w jednej z położonych na deptaku restauracji, rozkoszując się czystym powietrzem i wszechogarniającą nas ciszą. Podziwiamy piękno cesarskiej architektury, zajadając się rybnymi potrawami. Cesarska perełka udowadnia nam, jak duża przepaść jest jeszcze między Polską, a Niemcami w wielu dziedzinach życia. Wystarczy przejechać na drugą stronę granicy, by dostrzec sypiące się tynki zaniedbanych, często nawet grążących zawaleniu budynków, fatalnej jakości jedzenie serwowane w nadmorskich budach pamiętających czasy PRLu. Nasuwa się tylko jedno pytanie, dlaczego? Brak świadomości? Niechęć poprawienia czegokolwiek? A może po prostu próba zarobku jak największej ilości pieniędzy jak najmniejszym kosztem? Cóż, nasz piękna, ale też i często załamująca, wywołująca zrezygnowanie polskość jest po prostu w wielu aspektach niezrozumiała. Ścieżka rowerowa na pograniczu polsko-niemieckim
Trasy rowerowe w Prowansji: zobacz listę 20 najpiękniejszych szlaków rowerowych i skorzystaj ze wskazówek oraz zdjęć dodanych przez inne osoby. To właśnie gdy jeździsz rowerem w Prowansji , wokół Prowansja-Alpy-Lazurowe Wybrzeże odkrywa przed Tobą swoje uroki.
Przed wyjazdem wyraźnie określiliśmy warunki: trasa tegorocznych rowerów MUSI być blisko, pozwalając na maksymalną mobilność, by w razie potrzeby przerwać wakacje i w krótkim czasie wrócić do domu. Wybór padł więc na szlak rowerowy, który od lat odkładaliśmy na bliżej nieokreśloną przyszłość, czyli Nysa Łużycka – Odra, kierunek oczywisty z południa na północ, tak daleko jak to będzie możliwe. Szukaliśmy plusów takiego wariantu – z jednej strony niemieckie standardy, z drugiej logistyczne pozytywy. Dla nas to była już czwarta wyprawa rowerowa do Niemiec po Dunaju, Łabie i Mozeli z Renem. Jak było? Zapraszam do lektury relacji z wyprawy: Nysa Odra Rugia Uznam – rowery 2021. Przedłużony start Oficjalnym początkiem naszej wyprawy ma być punkt trójstyku granic, polskiej, czeskiej i niemieckiej, w pobliżu Zittau. Wprawdzie zacząć można by zdecydowanie wyżej, w Jabloncu albo Libercu, ale ten pierwszy odcinek odrzucamy ze względu na utrudniony dojazd. Wyruszamy pociągiem z Kalisza i z przesiadką we Wrocławiu dość sprawnie dojeżdżamy do Zgorzelca. Wczesnopopołudniowa pora daje szansę, by dojechać na camping w Zittau. Nad nami chmury, pierwszy deszcz, a po przekroczeniu granicy, za Radomierzycami leje już konkretnie. Przemoczeni chowamy się w pierwszym Biergarten w okolicach Leuby, rozgrzewamy się gorącą kawą i weryfikujemy plany – postanawiamy jechać do Bogatyni, znaleźć nocleg pod dachem, wysuszyć się i kolejnego dnia skierować do Zittau. Jeden z nielicznych odrestaurowanych domów przysłupowych w Bogatyni W Bogatyni jesteśmy po raz pierwszy, oglądamy znajdujące się w centrum XIX-wieczne dwukondygnacyjne domy przysłupowe o bardzo charakterystycznej konstrukcji szachulcowej, wśród nich najbardziej znany Dom Zegarmistrza. Domy przysłupowe to prawdziwa perełka i chluba Bogatyni. Tych odrestaurowanych jest zaledwie kilka, ale miasto na pewno ma ogromny potencjał. Dom Zegarmistrza w Bogatyni Trasa z Bogatyni do trójstyku granic prowadzi początkowo drogą o dość dużym natężeniu ruchu samochodowego, dalej jest zdecydowanie lepiej. Mijamy gigantyczne wyrobisko kopalni Turów. Połączenie trzech granic to nasz punkt startu! Są flagi nad rzeką, sporo ludzi i pamiątkowe zdjęcie. Pogoda też zdecydowanie lepsza. Po krótkim błądzeniu, przez Czechy przedostajemy się na niemiecką stronę i zmierzamy wprost do Zittau, czyli Żytawy, historycznej stolicy Łużyc. Trójstyk granic nad Nysą Łużycką w pobliżu Zittau. Tutaj jest nasz początkowy punkt wyprawy „Nysa Odra Rugia Uznam – rowery 2021” Nysa, czyli urzekający początek Zittau, miasto o dość skomplikowanej i wielokulturowej przeszłości, jest naprawdę godne uwagi. Podziwiamy jego architekturę, klucząc z rowerami po zabytkowym centrum, oglądamy ratusz i kościół pw. Jana Chrzciciela. Rynek w Zittau Na dłużej zatrzymujemy się w Ostritz w barokowym kompleksie klasztornym St. Marienthal, którego początki sięgają XIII wieku. Miejsce okazuje się nad wyraz urokliwe, zwłaszcza nieco mroczna kaplica klasztorna. Obok znajduje się winnica wysunięta najdalej na wschód Niemiec. Klasztor St. Marienthal został założony w 1234 i istnieje nieprzerwanie do dziś. W 2006 r. zamieszkiwało go 16 zakonnic. Wnętrze kościoła klasztoru St. Marienthal Ciesząc się wyjątkowo leniwym początkiem wyprawy, jeszcze raz zaglądamy do znanego nam z poprzedniego dnia ogródka piwnego koło Leuby na pierwszego wursta. Wprawdzie fanami kiełbasy nie jesteśmy, ale tutaj traktujemy ją jako element lokalnego klimatu, a pierwsza parówka (!) z musztardą daje nam dużo radości. Pierwszy Biergarten na trasie Most kolejowy w Zgorzelcu to łukowy most kamienny o 475 m długości i 35 przęsłach Ostatnim ważnym miejscem na trasie jest tego dnia Görlitz. Przy wjeździe do miasta podziwiamy kamienny most na Nysie Łużyckiej, jeden z czterech największych tego typu w Polsce i najdłuższy w Niemczech. Masywne przęsła efektownie odbijają się w wodzie, szkoda tylko, że światło mało fotograficzne. Na pobyt w Görlitz możemy przeznaczyć niespełna dwie godziny. Jesteśmy zachwyceni. Można się nawet spotkać z opinią, że to najpiękniejsze miasto w całych Niemczech. Görlitz Görlitz podobnie jak Zittau nie zostało zbombardowane podczas nalotów alianckich, kiedy to tak bardzo ucierpiało nieodległe Drezno. Jest w nim ponoć 4000 zabytków. Robimy sobie zdjęcia na tle kamieniczek na rynku, apteki ratuszowej i dwóch ratuszów. Do Kościoła Piotra i Pawła wprowadza nas jakiś tajemniczy jegomość. Z okalających go murów patrzymy na Zgorzelec – brzydszego brata Görlitz. Przechodzimy Mostem Staromiejskim, by podziwiać je z drugiej strony. Aż trudno sobie wyobrazić, że odbudowano go dopiero w 2004 roku, by połączyć obie części miasta. Apteka RatuszowaKościół św. Piotra i PawłaNowy Ratusz Görlitz jest jednym z niewielu niemieckich miast tej wielkości niezniszczonych podczas II wojny, a co za tym idzie posiadających niezaburzony układ przestrzenny i zabytki ze wszystkich epok. Jest już późno, kiedy opuszczamy Görlitz. Rezygnujemy z poszukiwania kempingu, a zamiast nocy w namiocie wybieramy pokój w pensjonacie w Pieńsku. Bez szału, ale pod dachem. Od rana przejażdżka po maleńkim Pieńsku i ruszamy na trasę. A ta okazuje się prawdziwie malownicza. Prowadzi wzdłuż Nysy, ale często od niej odbija, wycinając zygzaki. Rzeka o zmiennym nurcie często wcina się głęboko, tworzy zakola i meandry. To miejsce spływów pontonowych i kajakowych. Sporo tu kluczenia i podjazdów, ale trasa warta jest wysiłku. Na całej długości trasy wzdłuż Nysy i Odry towarzyszyły nam te niemieckie czarno-czerwono-żółte słupki graniczne Główna atrakcja dnia to niewątpliwie Bad Muskau, czyli Mużaków i wielki kompleks parkowy rozciągający się po obu stronach Nysy. Teren jest rozległy, a rowery pozwalają dotrzeć w najdalsze zakamarki. Przejeżdżamy też na polską stronę parku, a potem do Łęknicy, gdzie poraża nas brzydota przygranicznego targowiska. Robi się późno. Bad Muskau czyli Mużaków po łużycku. W tle Nowy Zamek (Neues Schloss) z XVI w. Bad Muskau Za Mużakowem spieszymy do Forst, by znaleźć nocleg o jakiejś sensownej porze. Na doskonałe miejsce trafiamy w Sacra. To restauracja z pensjonatem i rozległym ogródkiem dla kilku namiotów, z niezależnym zapleczem sanitarnym. Po całym intensywnym dniu zasłużenie raczymy się chłodnym piwem. Nysa Łużycka zaskakuje przełomami, jest widoczny spory ruch kajakowo-wioślarski Ten odcinek ścieżki rowerowej został poprowadzony po zamkniętej linii kolejowej Przed nami ostatni odcinek wzdłuż Nysy. Przejeżdżamy przez Gubin. To wyjątkowa sytuacja, kiedy główna część miasta rozdzielonego granicą na Odrze znalazła się po wschodniej stronie, jest starsza i wydaje się ciekawsza. Gubin – kościół parafialny pod wezwaniem Świętej Trójcy, z połowy XV wieku – niestety zniszczony podczas wojny. W tle ratusz wzniesiony w XIV wieku, przebudowany w stylu renesansowym. Zmierzamy w stronę ujścia Nysy do Odry. W planie dłuższy odpoczynek z widokiem na to szczególne miejsce na trasie Nysa – Odra. I znów niespodzianka – szlak rowerowy odbija nieco na zachód, w dodatku, jak na całej trasie wzdłuż granicy, znajduje się tu ogrodzenie, które chroni przed dzikami i afrykańskim pomorem świń. Czasem to masywny, drewniany płot, czasem taśma pod prądem. O dojściu do rzeki nie ma mowy. Pozostaje nam usiąść nad brzegiem Odry, skąd Nysę ledwie widać. I tak zamykamy pierwszy etap naszej podróży, Teraz Odra. Dotarliśmy do Odry, pora na małe świętowanie Nadodrzańskie wały O ile ścieżka rowerowa wiodąca wzdłuż Nysy często odbijała od rzeki, to wzdłuż odry prowadzi niemal bez przerwy wałami. Jest może nieco monotonna, ale za to doskonale przygotowana i cieszy się sporą popularnością. Właściwie ścieżki są dwie – jedna na grzbiecie wału, druga poniżej. Wygodna ścieżka rowerowa wiodąca bez końca po wałach nadodrzańskich W Fürstenberg, na peryferiach przemysłowego miasta Eisenhüttenstadt, z daleka straszą kominy elektrowni wzniesionej w 1943, a później zniszczonej i rozebranej przez Armię Czerwoną. Po raz kolejny decydujemy się na nocleg pod dachem po polskiej stronie, w Słubicach. Każdy kolejny nocleg jest gorszy, a ten to kompletna porażka. Pensjonat Oaza – siermiężny pokój z łazienką, czyli prysznicem, bo wc o bardzo wątpliwej czystości wspólne na korytarzu, jeden czajnik na cały obiekt, na dole bar z dość specyficzną klientelą. Niestety, jest zbyt późno, by wybrzydzać, zresztą zdążyliśmy już za to zapłacić. Tłumaczymy sobie – to tylko jedna noc i obiecujemy: nigdy więcej. Charakterystyczne, widoczne z daleka kominy ruin elektrowni w Eisenhüttenstadt Od rana spieszymy się bardziej niż zwykle – jesteśmy umówieni w Kostrzyniu na przyjacielskie spotkanie. Przy okazji smaczny obiad w restauracji Bastion i objazd twierdzy, a potem znowu wały – równe, proste, nieco monotonne. Miejscowości niewiele, po lewej stronie rzeki pola, po prawej łąki, lasy i rozlewiska. Nad nami zbierają się chmury, ale deszcz nam raczej nie grozi. Atrakcją na trasie okazuje się Most Siekierkowski, imponujący, widoczny z daleka. Wiedzieliśmy, że ma nim prowadzić ścieżka rowerowa, ale nie przyszło nam do głowy, że już jest otwarta. Z pewnością byśmy ją wypróbowali. Niestety, na naszej trasie nie było żadnych oznaczeń informujących o możliwości przejazdu przez most. Most siekierkowski, teraz ścieżka pieszo – rowerowa, fragment trasy Neurüdnitz-Siekierki Z bazą noclegową nie jest tu za dobrze. Kempingów właściwie nie ma, a że zbliża się wieczór i na liczniku kilometrów sporo, decydujemy się rozbić namiot na dziko. Znajdujemy łąkę osłoniętą od trasy pasem drzew. Wieczorem przychodzą sarny, które szczekają zaniepokojone obecnością intruzów. Oszczędnie dzielimy skromne zapasy wody. Jest cicho i przytulnie, zdecydowanie lepiej niż w pensjonacie w Słubicach. A już wczesnym rankiem pojawiają się pierwsi rowerzyści. Pozdrawiamy się z uśmiechem – oni energicznie na rowerach, my leniwie przy romantycznym śniadaniu. Nasz pierwszy nocleg na dziko Ostatni dzień wzdłuż Odry. Przejeżdżamy na polską stronę do Osipowa. Napotkani rowerzyści opowiadają nam o niewielkim kempingu, który znajduje się w pobliżu granicy. Miejsce jest darmowe, z możliwością korzystania z toalet znajdujących się na pobliskiej stacji benzynowej. Szybko wracamy na stronę niemiecką, uciekając przed brzydotą targowisk. Schwed, Gartz i Mescherin to miejscowości dobrze znane mieszkańcom Szczecina chętnie odwiedzającym te okolice. Wielu zdecydowało się na to, by zamieszkać po lewej stronie Odry, korzystając z niskich cen nieruchomości na peryferiach byłego NRD. Gartz – kościół św. Szczepana zbudowany na przełomie XIII i XIV wieku w stylu gotyckim, murowany. Zniszczony w 1945 r., zachowany chór i transept. Pozostawiony w formie trwałej ruiny. Gdy docieramy do Gartz, wpadamy na pomysł, by wykorzystać okazję i zobaczyć Krzywy Las. Tyle razy czytaliśmy o nim i oglądaliśmy fotografie, że trudno byłoby przejechać obok. Mostem w Mescherin, a właściwie dwoma, przejeżdżamy na polską stronę. Droga do Gryfina jest brukowana i bardzo wyboista, obok niej równie wyboista ścieżka wyłożona kostką. Do Krzywego Lasu trzeba jechać drogą samochodową o bardzo nasilonym ruchu. Krzywy Las Wreszcie sam Krzywy Las – zdecydowanie przereklamowany. Prowadzi do niego piaszczysta, zaśmiecona ścieżka, a las jest zadeptany. Nie pomagają prośby na tablicach – kto może, a byliśmy tego świadkami, wchodzi na pochylone drzewa i skacze z nich. Jacyś chłopcy, zresztą pod opieką rodziców, kopali w pnie, sprawdzając wytrzymałość kory. Tą samą trasą wracamy do Gryfina. Trochę kręcimy się po urokliwym centrum. Czas pomyśleć o noclegu. Na pewno mijaliśmy kemping w Mescherin, ale postanawiamy zostać w Gryfinie. I tu zaczynają się problemy. Gryfino – Brama Bańska – wybudowana w XIV wieku i Kościół Narodzenia NMP z XIII w. Informacje o tym, że w Gryfinie jest kemping, znaleźliśmy wcześniej w internecie. Przejeżdżając przez most tuż za granicą widzieliśmy tabliczkę, kierującą na pole namiotowe: strzałka i 200m. Jedziemy. Oczywiście bruk taki sam wyboisty, jak poprzednio. Tabliczka jest, ale żadnego miejsca na namioty nie ma. Kto ją postawił i dlaczego? Problem z zasięgiem, ale wreszcie znajdujemy numer telefonu. Tak, kemping jest, w OSiRze w samym centrum Gryfina. Jeszcze raz ten sam wyboisty bruk. Na polu namiotowym trawka, cisza i spokój. Jeden rowerzysta w maleńkim namiocie, jeden kamper z Holandii. I byłoby świetnie, gdyby nie zaplecze sanitarne. Toaleta jak z czasów głębokiego PRL-u. Ohyda. Wieża widokowa w Mescherin, ostatni rzut oka na Odrę. Odbijamy od niej w kierunku na Rugię rozpoczynając drugi etap wyprawy „Nysa Odra Rugia Uznam – rowery 2021” Na dzień dobry jeszcze raz bruk. Znamy go już na pamięć. Zaraz za mostem po stronie niemieckiej zbaczamy do wieży widokowej, z której roztacza się rozległa panorama. Na bardzo podobną wspinaliśmy się w Stützkow przed Schwedt. Tutaj rozstajemy się na dobre z Odrą. Nowe krajobrazy Meklemburgii Jedziemy przez bardzo rolnicze tereny Meklemburgii, mijamy Tantow, Penkun, Krackow i Löcknitz. Przejazd przez małe miejscowości to niemal zawsze próba zaprzyjaźnienia się z historycznymi brukami. W Ramin przed Löcknitz zatrzymujemy się przy małym kamiennym kościele pochodzącym z XIII wieku. Obok znajdują się stare krzyże i tablica z nazwiskami poległych w I wojnie światowej, taka jakich wiele w całych Niemczech. Gubimy się trochę w Löcknitz. Szukamy ruin zamku i wieży zamkowej, a potem ruszamy na północ. Zamek w Penkun ostateczny kształt uzyskał w 1658 roku po zakończeniu wojny 30-letniej. Ale brama wjazdowa pochodzi z około 1300 roku. W średniowieczu na Pomorzu Przednim kościoły budowano z ciosów granitowych. Jeden z najstarszychdo dziś zachowanych znajduje się w Ramin niedaleko Löcknitz. Z Ludwigshof kierujemy się na Rieth, a stąd jeszcze raz przekraczamy granicę, by dojechać do Nowego Warpna. Niemiłą niespodzianką tuż za Rieth okazał się odcinek drogi z piaskiem po osie. Chyba trochę pobłądziliśmy. Za to Warpno – cudowne! Na kemping wygłodniali dojechaliśmy późnym wieczorem, ale mimo zamkniętego o tej porze baru udało się jeszcze zorganizować jakieś frytki. Ratusz o konstrukcji ryglowej, z Warpno Od rana rowerowa przejażdżka po Nowym Warpnie. Jest słonecznie, ale chłodno. Na ulicach pusto. Miasteczko jest wyjątkowo malownicze, stare, zadbane, o ciekawej historii. Aleją Żeglarzy przechodzimy na nabrzeże i starym, niemieckim kutrem rybackim przepływamy do Altwarp (16 zł/os. + 16 zł/rower). Tu znów gubimy się przez fatalne i mylące oznaczenia trasy. Za to dalej malownicza leśna ścieżka. Jedziemy na zachód wzdłuż Zalewu Szczecińskiego, dojeżdżając do trasy rowerowej, którą porzuciliśmy poprzedniego dnia. Do Starego Warpna (Altwarp) po drugiej stronie granicy i zatoki dostaniemy się kutrem rybackim przysposobionym do przewozu turystów Mijamy Ueckermünde, ładne wakacyjne miasteczko z plażą pełną ludzi. W Bugewitz okazuje się jednak, że trasa do Anklam wzdłuż zalewu jest z jakiegoś powodu zamknięta. Przypadkowo spotkani rowerzyści radzą, by kierować się na zachód. Trudno powiedzieć, czy zrobiliśmy dobrze. Na mapie są tu wprawdzie zaznaczone ścieżki rowerowe, ale trasa prowadzi mało ruchliwymi drogami publicznymi, wśród pól uprawnych, przez nieciekawe wsie, w dodatku zwykle brukowane. Znużeni i zmęczeni decydujemy się na nocleg na dziko, zwłaszcza że na nic innego nie możemy liczyć. Póki co mamy drogę wysypaną ostrym tłuczniem. Wreszcie trafiamy na rozległą łąkę osłoniętą drzewami. Znów towarzyszą nam ciekawskie sarny. Urokliwe miasteczko Ueckermünde Anklam – Steintor (Kamienna Brama) pochodząca z XIII w. i kościół św. Mikołaja, którego budowę rozpoczęto około 1280 r.. Nasz nocleg na łące przed Griefswaldem Rano zwijamy mokry namiot i wcześniej niż zwykle ruszamy w drogę. Jedziemy wprost do centrum Greifswaldu. Greifswald to stare miasto hanzeatyckie, co tłumaczy jego bogatą, piękną zabudowę. Przechadzamy się wśród straganów na rynku, podziwiamy niezwykłe kamieniczki, zaglądamy do trzech kościołów, wędrujemy ulicami starego miasta. Przepiękne hanzeatyckie miasto Greifswald – rynek staromiejski Greifswald – Kościół Mariacki zwany Grubą Marią – Katedra św. Mikołaja – Kościół św. Jakuba – wszystkie z XIIIw. Bogactwo i potęga Hanzy!!! Czas biegnie, a przed nami niemało kilometrów. Jedziemy Głównym Szlakiem Bałtyckim do Stralsundu. Bruk ciągnie się przez ponad 20 km. To stara droga, obok której powstała trasa samochodowa. Tę brukowaną oddano rowerzystom. Wielkie dzięki! Na liczniku kilometrów nie za dużo, ale jest późno. Obiecujemy sobie, że zwiedzimy Stralsund w drodze powrotnej, z czego ostatecznie nic nie wyszło. Kierujemy się na stary, zwodzony most, by jak najszybciej przedostać się na Rugię. Mordercze bruki w drodze do Straslundu Przez wietrzną Rugię Kiedy rozpoczynaliśmy naszą nadodrzańską trasę, Rugię traktowaliśmy jako cel możliwy, ale nie warunek konieczny. Wiedzieliśmy, że trzeba jej poświęcić więcej czasu i uwagi. Kiedy jednak perspektywa dotarcia tam stał się realna, nie wahaliśmy się. Niestety, mieliśmy tylko dwa dni! I może za dużo było w tym przypadkowości i improwizacji wynikających z niewiedzy. Na Rugię dostajemy się mostem zwodzonym Pierwsze wino wypite na Rugii Za mostem ruszyliśmy na zachód w kierunku Altefähr, zakładając, że objedziemy znaczną część wyspy zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara. Nie ma tu plaż ani kurortów, rowerzystów też niewielu. Pierwszy nocleg znajdujemy na dużym i raczej mało przytulnym kempingu w Sührendorf. Na Rugii jest chłodno i wieje, oczywiście w oczy. Zatrzymujemy się przy średniowiecznych kościołach w Gingst i Schaprode. Interesujący wydaje się zwłaszcza ten drugi, pod wezwaniem św. Jana, z zachowanymi elementami romańskimi. Centralna część wyspy to tereny rolnicze, a pejzaż wydaje się nieco monotonny. Takie ścieżki nie były regułąKościół Schaprode – lista osób z parafii poległych w Wielkiej pokrycie dachowe na Rugii Promem przeprawiamy się na północną, niedostępną część wyspy, Wittow, jednak ograniczony czas nie pozwala na to, by dotrzeć do Arkony – przylądka wysuniętego najdalej na północ Rugii. Szkoda, bo ominęło nas sporo atrakcji: miejsce kultu słowiańskiego boga Świętowita, latarnia morska i stara rybacka wioska Witt. Przez wąską mierzeję Schaabe zmierzamy ku wschodniej części wyspy. Sporo tu podjazdów, co przy ostrym wietrze nieźle daje się nam we znaki. Prom w Wittiwer przewozi nas na północną część wyspy. Przed nami jedna z największych atrakcji Rugii – Park Narodowy Jasmund. Docieramy krótko przed zamknięciem kasy, więc płacimy tylko 50% ceny biletów – po 5 Euro. Zdaje się, że po zamknięciu też można wejść. Fotografujemy się przy słynnych Kredowych skałach na Rugii Friedricha, a na szczycie, na krawędzi wysokiego klifu, gdzie obecnie znajduje się taras widokowy, konfrontujemy imponujący pejzaż z wizją malarską. Cóż, Friedrich wyraźnie dodał swemu dziełu ekspresji, „zagęszczając” krajobraz i zamykając w nim kilka postaci w symbolicznych pozach. Skały kredowe na Rugii namalowane przez Caspara Davida Friedricha w 1818 Skały kredowe na Rugii Coraz bardziej zdeterminowani późną porą, niecierpliwie rozglądamy się za noclegiem. Przed Sassnitz trafiamy przypadkowo na osobliwy kemping, którego atrakcją (chyba) miało być składowisko starych hanomagów, ciężarówek pomalowanych w barwy militarne (Naturerlebniscamp Rugen – Ferienheim Birkengrund). Kemping mimo wysokiej ceny okazał się dość siermiężny, ale za to z wygodnym dostępem do prądu, co w innych miejscach wcale nie było takie oczywiste, bezpłatną kawą i ciepłymi bułeczkami na śniadanie. Ponoć przygotowywał je dość ekscentryczny szef pola namiotowego. No i atmosfera zdecydowanie swobodniejsza niż na innych niemieckich kempingach, o czym zdecydowało pewnie towarzystwo bardzo wielonarodowościowe. Drogi na Rugii Wschodnia cześć Rugii jest pełna różnorodnych atrakcji. Jedną z nich jest wybudowany przed II wojną światową gigantyczny ośrodek wypoczynkowy i szkoleniowy dla 20000 osób w Prora, oczywiście z przeznaczeniem dla nazistów. Z jednego z budynków wychodzi akurat gromada dzieci z walizkami – pewnie spędzały tu wakacje. Jedziemy wzdłuż morza i ciągnących się wielokilometrowych plaż odgrodzonych od drogi pasem lasu. Przedostanie się tam z rowerem i ciężkim sakwami to spory wyczyn ze względu na ścieżki pełne nadmorskiego piasku. Niedaleko Binz podjeżdżamy do zamku Granitz – ostry podjazd po bruku, gdzie nie dają rady solidne niemieckie elektryki, dla nas jest wyzwaniem i próbą sił. Co, my nie podjedziemy! Późnoklasycystyczny zamek myśliwski Granitz (1837-1846/51) położony jest na południe od Binz na górze Tempelberg Czasu mamy coraz mniej, południowo-wschodnią część wyspy zostawiamy więc na kolejny przyjazd, a teraz wzdłuż morza kierujemy się na zachód. Trzeba zdążyć na prom w Glewitz i jeszcze poszukać noclegu. Pozwalamy sobie jeszcze na dłuższy odpoczynek w urokliwej letniskowej miejscowości o zabawnej nazwie Gross Stresow, a potem przez Putbus i Garz spieszymy do Glewitz na prom do Stalbrode. Nie ma szans na powrót do Stralsund. Szkoda, bo w ten sposób ominęliśmy ważne miasto na trasie naszego wyjazdu. Groß Stresow, tam zjedliśmy najlepszy wurst na szlaku, no i piwo było super Rugię opuszczamy promem w Glewitzer Powrót wzdłuż Bałtyku Drogę do Greifswaldu pamiętamy aż za dobrze. To kostka brukowa i żadnej alternatywy. Niestety, nie ma też kempingu. Zmęczeni dojeżdżamy do pola namiotowego w Wieck na peryferiach Greifswaldu, ale po nie ma mowy by dostać się do środka. Nieuprzejmy głos w telefonie mówi: geschlossen i koniec. Zapada zmrok i robi się coraz beznadziejniej, bo miejsca, by rozbić namiot na dziko najzwyczajniej nie ma. Wreszcie 4 m2 za polem kukurydzy, są trzcina i parę drzew. Jest cicho i „nastrojowo”, trafiła się nawet jakaś dorodna sarna, zaskoczona namiotem na jej terenie. Super miejsce noclegowe na skraju pola kukurydzy. Nad morzem zwalniamy tempo. W miejscowości Lubmin pozwalamy sobie na spacer po molo. W Wolgast, dawnej siedzibie książąt pomorskich, przedostajemy się na wyspę Uznam i tu najpierw odwiedzamy Peenemünde, legendarne miejsce produkcji rakiet V2. Wolgast (Wołogoszcz) – dawna stolica książąt pomorskich. Tutaj będziemy przejeżdżać mostem na Uznam Muzeum w Peenemünde na wyspie Uznam poświęcone budowie rakiet V2 Kempingów na Uznam jest bardzo dużo. Ciągną się kilometrami wzdłuż trasy i są przepełnione. Okazuje się, że należało dokonać wcześniejszej rezerwacji. W Zinnowitz znajdujemy miejsce tylko dlatego, że mamy bardzo mały namiot. Pan z obsługi pola prowadzi nas najpierw długo, długo do wyznaczonego miejsca, a potem wskazuje kawałek piachu między linkami innych namiotów. Rozbawieni są wszyscy, także ci, którym mamy wbić szpilki w przedsionku. Podładowanie telefonów w takim tłumie też nie jest proste. No ale tutaj trudno myśleć o noclegu na dziko. Na molo w Zinnowitz Ostatnie piwo pite w Niemczech, tym razem na plaży w Ahlbeck. Jakżeż smakowało.,..,, Z Zinnowitz do Świnoujścia, mety naszej wyprawy, mamy już niedaleka. Trasa rowerowa prowadzi przez nadmorskie kurorty i jest naprawdę malownicza. Są też krótkie, ale bardzo ostre podjazdy, na których nasze rowery znów radzą sobie lepiej niż elektryczne. Jeszcze chwila relaksu na plaży, Ahlbeck i… Świnoujście. Potem już tylko wieczór w Szczecinie, powrót pociagiem i ostatni rowerowy odcinek z Koła do Turku – w zimnym ulewnym deszczu. Deszcz jak klamra otwierał i zamykał cały nasz wyjazd. Granicę przekraczamy pomiędzy Ahlbeck a Świnoujściem, gdzie kończymy wyprawę „Nysa Odra Rugia Uznam – rowery 2021„ Podczas wyprawy przejechaliśmy w 14 dni 1152 km. Korzystaliśmy z: – przewodnika wyposażonego w mapki: „Oder-Neisse- Radweg” z serii „Bikeline. Radtourenbuch”,– mapy: „Rugen/Usedom Vorpommern” 1:150000,– materiałów internetowych – mapka wyprawy znajduje się tutaj– więcej zdjęć z wyprawy „Nysa Odra Rugia Uznam – rowery 2021” dostępnych jest tutaj U9oA.
  • zdfcx6d8yd.pages.dev/34
  • zdfcx6d8yd.pages.dev/274
  • zdfcx6d8yd.pages.dev/163
  • zdfcx6d8yd.pages.dev/18
  • zdfcx6d8yd.pages.dev/341
  • zdfcx6d8yd.pages.dev/280
  • zdfcx6d8yd.pages.dev/129
  • trasy rowerowe na wyspie uznam