10 Gniazda wróbli mają najczęściej postać kulistą z jednym otworem. Do budowy ptaki te wykorzystują trawę, perz, słomę a nawet papier, sznurek czy fragmenty materiału. Do wyścielenia gniazda używają piór. 11. Mogą zasiedlać gniazda innych ptaków. Postępują tak często w przypadku gniazd jaskółek. 12. Samica wróbla
W 1945 r. władze w Polsce, mimo obietnic zniesienia obowiązkowych świadczeń wojennych, wprowadziły tzw. ,,Obowiązkowe Świadczenia Rzeczowe”. Chłopi musieli dostarczać państwu zboże, ziemniaki, mięso, mleko i siano. Władze zniosły świadczenia w lipcu 1946 r., a w kolejnym roku wprowadziły plan trzyletni, który zakładał podniesienie stopy życiowe obywateli. Jednocześnie przywódcy PRL-u zrezygnowali z dołączenia do planu Marshalla. Już w 1948 r. na plan pierwszy wysunięto przemysł ciężki. Rok później rozpoczęto kolektywizację rolnictwa. Spowodowało to spadek wydajności rolnictwa i ponowne wprowadzenie w latach 1951-1952 obowiązkowych dostaw zboża, ziemniaków, mięsa i mleka. Ze względów ideologicznych największe dostawy musieli dostarczać najbogatsi. Dostawy zostały zniesione dopiero w czasach Gierka w 1972 r. Przygody kulinarne w PRL Władzę zwalczały też prywatny handel. Tzw. ,,bitwa o handel” rozpoczęła się w 1945 r.. Wówczas stworzono Komisję Nadzwyczajną do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym. W 1947 r. doszło do masowych aresztowań osób trudniących się handel, czyli tzw. ,,spekulantów”. Utworzono Biuro Cen, które wyznaczało maksymalne ceny i marże. Handel podporządkowano państwu i stworzono spółdzielnie. Cały ruch spółdzielczy skupiono wokół dwóch centrali. W ten sposób niemal całkowicie zlikwidowano handel prywatny, który kojarzył się z kapitalizmem. Oto garść przepisów z okresu PRL-u: Wędzona słoninaCiastka ze skwarekBabka ziemniaczanaChleb żytni na zakwasieBlok czekoladowyŚledź po białostocku Plan trzyletni Był to też czas planu trzyletniego. Jednocześnie po podwyżce cen żywności, spowodowanej zbyt dużą ilością pieniędzy na rynku, zapanował głód. W sklepach brakowało mięsa, wędlin, cukru i octu. W 1953 r. państwo zaczęło przeznaczać więcej pieniędzy na konsumpcję. Jednak nadal, również w czasach Gomułki, inwestowano głównie w przemysł ciężki. Brakowało zagranicznego kapitału i inwestycji. Zrezygnowano jedynie z kolektywizacji rolnictwa. Był to okres biedy i stagnacji społecznej, o czym świadczyło hasło,,Czy się stoi, czy się leży dwa tysiaki się należy”. Zacofana gospodarka rolna skutkowała trudnościami w zaopatrzeniu. Jednym ze sposobów rozwiązania tego problemu było wprowadzenie w lipcu 1959 r. poniedziałków bezmięsnych w placówkach gastronomicznych i sklepach. Powstały wtedy liczne publikacje na temat bezmięsnej, wysokobiałkowej diety oraz oszczędnego gotowania. Książki kucharskie z PRL Najważniejszą publikacją była,,Kuchnia polska” wydane w 1954 r. i wielokrotnie rozszerzana. Powstawały też programy kulinarne w telewizji. Wprowadzono całkiem absurdalne przepisy np. zakaz eksportu jaj i nakaz zmniejszenia liczby koni, ponieważ zjadały paszę. Podwyżki cen wprowadzano po cichu, ponieważ każda groziła strajkami np. upadek rządów Gomułki związany był z podwyżką cen i strajkami w grudniu 1970 r. Z tego powodu ekipa Gierka zamroziła ceny żywności do 1975 r., podniosła ceny skupu produktów rolnych i poprawił asortyment sklepów. Postarała się też o zagraniczne kredyty. Rolnicy mogli swobodniej sprzedawać swoje produkty. Zaopatrzenie w PRL Problemy z zaopatrzeniem ludności w żywność dały się zauważyć przez cały okres PRL-u. To spowodowało tworzenie nowych, gorszych, ale tańszych receptur znanych produktów np. powstał wtedy chlebek baltonowski bardzo słabej jakości. Jednak niektóre towary, choć deficytowe, były wysokiej jakości np. wędliny wyrabiane według dawnych receptur z mięsa zwierząt wolnych od nie były hormonów. Ludzie też hodowali własny inwentarz, a wędliny ze wsi lądowały w miastach, sprzedawana pokątnie przez tzw. ,,baby”. W latach 70 XX w. powstały pracownicze ogródki działkowe. Wcześniej hodowano zwierzęta w piwnicach i na balkonach. Do połowy lat 60 XX w. polska szynka była towarem eksportowanym i bardzo cenionym w USA. Eksport zakończyła negatywna opinia inspektora z Departamentu Weterynarii USA na temat złych warunków produkcji. Afery żywieniowe w PRL Dochodziło też do licznych afer związanych z nielegalną dystrybucją żywności np. Kazimierz Szumański został skazany na 2, 5 roku więzienia za przywożenie świeżego pieczywa pracownikom stadniny. ,,Sławna” była też tzw. ,,afera mięsna” z lat. 50, która zakończyła się wydaniem wyroku śmierci wobec głównego oskarżonego. Afery tak naprawdę miały na celu przenieść odpowiedzialność za braki w zaopatrzeniu z państwa na aferzystów. Koniec epoki Gierka to przede wszystkim olbrzymie zadłużenie państwa (8, 4 miliarda dolarów w 1975 r.) ze względu na źle zainwestowane kredyty zagraniczne. Zaczęto więc przepakowywać towary i zmieniać ich nazwy, aby drożej je sprzedać np. krawat nazywano,,zwisem męskim ozdobnym”. Ostatecznie podwyżki wprowadzono w czerwcu 1974 r., co spowodowało zamieszki w Radomiu i Ursusie. Brakowało praktycznie wszystkiego, łącznie z towarami pierwszej potrzeby takimi jak mięso, nabiał czy papier toaletowy. Kolejna podwyżka cen i strajki miały miejsce w 1980 r. Generał Jaruzelski wprowadził kartki na mięso i jego przetwory, mąkę, masło i cukier. Miało to poprawić zaopatrzenie obywateli w artykuły pierwszej potrzeby. Następnie podwyższono ceny żywności i alkoholu. W sklepach brakowało wszystkiego, a ludzie stali godzinami i dniami po jakiekolwiek towary. Tworzono komitety kolejkowe, zapisy i zapisy na zapisy. W latach 60 XX w. pojawił się gaz i powoli kończyła się era kuchni węglowych. Pojawiła się też lodówka. Wcześniej produkty przechowywano na balkonie, często w specjalnej skrzyneczce, a z większości mięsa tworzono wędliny. Popularne były tzw. ,,weki”, czyli tworzone w domu konserwy w słoikach. Często wyposażano w nie uczniów i studentów, którzy spożywali je na zimno lub na ciepło. Rarytasem była słonina wędzona i smalec. W połowie lat 60 XX w. pokątna sprzedaż mięsa zamieniła się na handel w halach targowych. Jednak sprzedaż w tym miejscu wiązała się potrzebą załatwienia licznych formalności np. badań weterynaryjnych. To spowodowało, że część towarów nadal sprzedawały,,baby”. Hale targowe w PRL W halach można było nabyć przeróżne towary, oprócz mięsa, np. grzyby, krew i jelita do wyrabiania domowej kiełbasy. W licznych gospodarstwach domowych były wędzarnie sporządzane z metalowych beczek. W latach 70 XX w. powstały też prywatne wędzarnie. Brakowało drobiu i ryb. Rzadko dostępny kurczak i indyk, a z ryb można było kupić głównie śledzie i dorsze. Nic dziwnego, że w takich warunkach ludzie mocno kombinowali, żeby załatwić mięso. W 1965 r. na karę śmierci skazano dyrektora w Miejskim Handlu Mięsem Stanisława Wawrzyckiego za przywłaszczenie mienia społecznego. Tak naprawdę Wawrzecki pobierał łapówki od kierowników sklepów mięsnych. Były też afery innego rodzaju. W 1950 r. w,,Trybunie Ludowej” zamieszczono informacje o zrzucie stonki ziemniaczanej z samolotów USA na NRD. Stonka miała dotrzeć również do Polski. Atak ten odczytywano jako działanie,,imperialistycznego najeźdźcy” przeciwko potędze komunizmu. Było to część działań propagandowych, ponieważ stonka znalazła się w Polsce w latach 40 z darami UNRRA. Organizowano wspólne zbieranie stonki do butelek przez dzieci pracowników. W pismach dla dzieci i młodzieży indoktrynowano ich skąd i dlaczego miała pojawić się stonka. Trwało to do odwilży w 1956 r. Ziemniak podstawą diety Polaków Trzeba przy tym pamiętać, że ziemniak był podstawą diety Polaków przynajmniej do lat 80 XX w. Przygotowywano z nich różne potrawy np. kiszkę ziemniaczaną, babkę ziemniaczaną, pyzy i różnego rodzaju kluski. Królowały oczywiście ziemniaki z wody podawane np. ze smażonym jajkiem czy zsiadłym mlekiem, a smakiem wakacji były kartofle z ogniska. Mleko najpierw sprzedawano z konwi, przelewając go aluminiową miarką. Później mleko było dostarczane w szklanych butelkach ze srebrnym lub złotym (dla bogatszych) kapslem. Z takiego wysokiej jakości mleka bez problemu przygotowywano zsiadłe mleko, zastępujące niedostępne kefiry i jogurty. W niektórych domach przygotowywano też własnoręcznie masło. O dziwo, nie brakowało też słodyczy. Popularne były śliwki w czekoladzie i różnego rodzaju cukierki np. iryski i karmelki oraz domowy blok czekoladowy. Smakiem dzieciństwa dla wielu pozostanie oranżada, często spożywana w formie proszku. Popularna była też ta robiona w domu za pomocą wody, cukru, drożdży, esencji smakowej i farbki spożywczej. W weekend wybierano się na lody. Słodycze i zabawki były też sprzedawane na odpustach. Wiele osób pamięta watę cukrową oraz kultową już wodę sodową z saturatorów, potocznie nazywaną,,gruźliczanką”. Dopiero w epoce późnego Gierka wprowadzono kartki na słodycze. Był to okres wyrobów czekolado podobnych np. bloku czekoladowego, ze względu na braki tłuszczu kakaowego zastąpionego olejem rzepakowym. W domach sporządzano też np. szyszki z ryżu preparowanego i wafle z dżemem. Pewex nieodzownym obrazem PRL Z PRL-em kojarzymy też gumę balonową kupowaną w sklepach Pewex. Nabywano też w nich inne towary wówczas luksusowe np. dżinsy, papierosy czy telewizory. Kupowano w nich głównie za dolary, które w ówczesnej Polsce był synonimem bogactwa. Ich sprzedaż była nielegalna, więc pokątnie handlowali nimi tzw. ,,cinkciarze”. Towary te były na tyle luksusowe, że często kolekcjonowano opakowania po nich. Zbierano też historyjki z kaczorem Donaldem dołączane do gum balonowych. Innym obrazkiem, który mógł zapaść w pamięć były chodniki ubrudzone pestkami słonecznika. Skubanie pestek słonecznika było wówczas bardzo popularne. Niektórzy rzucali w ten sposób palenie. Gotowanie wakacyjne Młodzież wakacje spędzała głównie na koloniach, obozach i biwakach, często żywiąc się kanapkami popitymi herbatą lub kawą. Jadano na świeżym powietrzu lub przy stołach zasłanych ceratą. Towarzyszyły temu liczne psoty np. tworzono z ceraty rynnę i wlewano tam zawartość dzbanka. Kto nie był uważny i nie przedłużył,,rynny” miał płyn na nogach. Dzieci i młodzież dostawały też wałówkę z domowymi specjałami. Na obozach gotowano w kuchniach polowych, które najprawdopodobniej nie spełniłyby dzisiejszych wymogów higienicznych. Pod namiotem królowały konserwy mięsne i rybne oraz zupy z paczki. Popularną rozrywką były też pikniki np. w parkach i w lesie, na których spożywano przeróżnego rodzaju ziemne potrawy. Podróże w pociągach umilano sobie posiłkiem w wagonie restauracyjnym tzw. ,,Warsie”. Jeżdżono też na grzybobranie, często obficie zakrapiane. Jeśli udało coś zebrać, to grzyby suszono lub przerabiano na przetwory. Z owoców leśnych robiono kompoty lub soki na zimę. Tworzono też wyroby o właściwościach leczniczych np. sok z malin lub syrop z cebuli na przeziębienie. Wiele osób może też pamiętać kiszenie kapusty. Układano ją w specjalnych beczkach lub w garnkach z marchewką, solą i kminkiem, a następnie ubijano tłuczkiem i odstawiano do piwnicy lub na strych. Sceny ubijania kapusty za pomocą nóg raczej miały miejsce tylko w filmach. Podsumowanie PRL to z jednej strony czas braków w zaopatrzeniu i biedy. Z drugiej strony to okres dzieciństwa wielu z nas, który wspominamy z rozrzewnieniem. Każdy radził sobie jak umiał. Najlepiej zaopatrzone były wtedy lokale gastronomiczne. Na pewno starsze osoby pamiętają miłą atmosferę barów mlecznych. Nie zapomniany pozostanie też okres świąteczny i wakacyjny pełen przygód, spotkań rodzinnych oraz niepowtarzalnych smaków.
Inthe mixed state, the profile of M (n) is almost flat: the system behaves as a constant torque actuator. The three states are quantitatively well described in the framework of a biphasic model which neglects the perversion energy and finite size effects. The latter are taken into account in a numerical simulation based on the Kirchhoff theory Kategoria: Zimna wojna Data publikacji: PRL miałaby się całkiem dobrze, gdyby nie jeden problem... mięso. Jego niedostępność organizowała ludziom codzienne życie, a wzrosty cen i trudności z zaopatrzeniem wywoływały masowe protesty społeczne. 8 lipca 1980 r. robotników pracujących w WSK- PZL Świdnik wzburzyła podwyżka cen w bufecie pracowniczym. Kotlet podrożał z 10,20 zł na 18,10 zł. Ktoś w stołówce krzyknął „strajk”, inni podchwycili i tak zaczął się „Lubelski Lipiec 80”. Stanęło WSK i ponad 150 innych przedsiębiorstw w regionie. Po Lipcu był „Sierpień 80” na Wybrzeżu i w całym kraju. Powód ten sam braki w zaopatrzeniu, zwłaszcza w mięso. BY-SA NL Edward Gierek, 1980 rok. Patrząc na historię robotniczych protestów w PRL, ich bezpośrednią przyczyną były podwyżki cen, braki w zaopatrzeniu, a najczęściej jedno i drugie. W 1976 r. stanął „Radom” i „Ursus”. Strajki były odpowiedzią na ogłoszoną przez rząd drastyczną podwyżkę cen podstawowych produktów spożywczych. Mięso miało zdrożeć aż o 69%. Wprowadzono wprawdzie rekompensaty, ale tak, że największe mieli dostać najlepiej zarabiający. Z perspektywy czasu wiadomo, że regulacja i urealnienie cen były konieczne, ale rząd przestraszył się robotników. Przyczyną protestów były też zawiedzione nadzieje na wzrost jakości życia w epoce Gierka. Genezą krwawych protestów w 1970 r. również była podwyżka cen, w tym mięsa – o 18%. Podwyżka była zapalnikiem, a przyczyną byłe trudne warunki życia. Czytaj też: Luksus na kredyt. Jak wyglądały „tłuste” lata Gierka? Winni spekulanci Historia PRL to dzieje ciągłych braków w zaopatrzeniu, kolejek w sklepach z mniejszym lub większym natężeniem. Gospodarka była niewydolna, jak w całym obozie socjalistycznym, ale w ościennych krajach: Czechosłowacji, Węgrzech, NRD sklepy były dobrze zaopatrzone. Z pewnością braki zaopatrzenia w produkty żywieniowe to był skutek mało efektywnego, rozdrobnionego rolnictwa, eksportu za wszelką cenę, który miał przynosić dewizy oraz strachu władzy przed społeczeństwem, który nie pozwalał urealnić cen i nakręcał kolejne kryzysy. BY-SA Kartka na mięso Władza starała się oczywiście znaleźć winnych, głównie tzw. spekulantów. Najjaskrawszy tego przykład miał miejsce w 1965 r., był nim mord sądowy dokonany na Stanisławie Wawrzeckim, jednym z dyrektorów Miejskiego Handlu Mięsem. Wawrzecki został skazany na karę śmierci za branie łapówek od kierowników sklepów. W zamian za nie dostarczał towar. Wyrok wykonano. Przebieg procesu miał typowo propagandowy charakter. I Sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka chciał pokazać społeczeństwu, że winni wszelkich braków na rynku są złodzieje i łapownicy. Czytaj też: 7 lat więzienia za kradzież 18 kur i kalesonów. Najbardziej absurdalne wyroki PRL-u Dorsze! Chyba dla kota Próbowano też innych metod, aby zmniejszyć popyt na mięso i wyroby mięsne. W 1959 wprowadzono „bezmięsny poniedziałek” w gastronomii i handlu. Tłumaczono to oczywiście troską o zdrowie, skądinąd słusznie. W prasie promowano zdrową kuchnię, bazującą na owocach, warzywach, produktach zawierających białko. Polacy jednak nadal chcieli jeść schabowe, golonki, kiełbasę, baleron i szynkę. Gdy w handlu pojawiły się w dużych ilościach tanie dorsze, społeczeństwo odpowiedziało wierszykiem: „jedzcie dorsze, gówno gorsze”. Dorsze się nie przyjęły. Kabaret Tey wyśmiewał te pomysły, jednocześnie kpiąc sobie z wegetarianizmu: „Bo My musimy być silni i zdrowi, choćby na skrobi, choćby na skrobi, Bo My musimy być dziś mniej pazerni, roślinożerni, roślinożerni. Nam polędwica oraz schab, nie smakuje tak jak szczaw”. Mięsne argumenty padały z różnych stron. Walczący o rejestrację NSZZ Rolników Indywidualnych Solidarność ukuł hasło: „Jak nas zarejestrujecie, bułkę z szynką jeść będziecie”. Zarejestrowali, szynki nie było. Przed wojną w rodzinach chłopskich i robotniczych mięso było luksusem, jadano je od święta. Skąd więc takie oczekiwania i determinacja, aby jadać je niemal codziennie? Paradoksalnie wynikało to ze wzrostu jakości życia w skali całego społeczeństwa. W pamięci była wciąż wojenna i powojenna bieda z ogromnym niedożywieniem. Troskliwe matki i babcie wpychały dzieciom na siłę kanapki z baleronem, czy kiełbasą szynkową, aby „dobrze wyglądało”, im pulchniej, tym lepiej. Tymczasem wiele z nich marzyło choćby o serku topionym, w miejsce tłustego baleronu. Paluchowski/CC BY Gospodarka była niewydolna, jak w całym obozie socjalistycznym, ale w ościennych krajach: Czechosłowacji, Węgrzech, NRD sklepy były dobrze zaopatrzone. Mimo trudności spożycie mięsa w PRL rosło. W 1960 r. statystyczny Polak zjadał prawie 43 kg mięsa rocznie, a dekadę później o 10 kg więcej. Dziś, inaczej niż w Polsce Ludowej, spożycie mięsa spada. W 2010 r. statystyczny konsument zjadał 67 kg mięsa rocznie, dziewięć lat później prawie 7 kg mniej. Zdaniem Światowej Organizacji Zdrowia jest to nadal o prawie połowę za dużo. Zjadanie dużej ilości mięsa nie służy zdrowiu, a jego produkcja środowisku. Nabożny stosunek do mięsa wynikał też z ubóstwa ówczesnej sztuki kulinarnej, to znaczy często mamy i babcie gotowały znakomicie, ale raczej niechętnie eksperymentowały w kuchni. Dziś jemy mięsa mniej, a niektórzy wcale, ponieważ mamy większą świadomość zdrowotną i więcej umiemy w kuchni. Chętniej korzystamy z innych produktów. Dobrym przykładem jest współczesne postrzeganie dorsza. Można powiedzieć, że przecież wciąż jemy więcej mięsa niż w PRL, tylko wówczas ograniczenia jego spożycia wynikały z braków, dziś są świadomym wyborem. Czytaj też: PRL miałaby się całkiem dobrze, gdyby nie jeden problem… mięso. Jego niedostępność organizowała ludziom codzienne życie Bibliografia: Adam Leszczyński, PRL – Anatomia protestu. Strajki robotnicze. Krzysztof Madej, Kara śmierci za mięso, IPN. Zobacz również
1. Psy są udomowioną formą wilka szarego. Oddzieliły się od niego około 125 tysięcy lat temu co doprowadziło do wykształcenia się osobnego gatunku mniej więcej 40 do 15 tysięcy lat temu. 2. Karol Linneusz opisał psa pod nazwą Canis familliaris w roku 1758, odróżniając go od wilka, którego opisał jako Canis lupus. 3.
Jak wyglądało życie w PRL? 1. Czynniki mające wpływ na jakość życia w PRL Wszystko zależało w jakim wieku trafiło się do PRL. Inne spojrzenie na ten ustrój mieli moi dziadkowie, inny rodzice i do pewnego czasu inne ja – urodzona w PRL. Bardzo duże znaczenie miało tzw. pochodzenie społeczne. Poza tym wykształcenie (moja mama twierdziła, że każdy, kto się chciał uczyć miał dostęp do szkół), zajmowane stanowiska w pracy i bardzo ważne- przynależność partyjna (PZPR). Jak sięgam pamięcią, co innego mówiło się w szkole, w pracy, a co innego w domu. W mojej rodzinie zasadnicze różnice były w ocenach wydarzeń historycznych. W szkole pewne aspekty historii były pomijane, a pewne uwypuklane. Dziadek zawsze podkreślał, że wraz z armią niemiecką do Polski wkroczyła Armia Czerwona i zagarnęła część wschodnich terenów ( W szkołach pomijano ten fakt. Nie mówiono również o Powstaniu Warszawskim i roli Armii Krajowej, albo mówiono w bardzo krytyczny sposób. W moim domu prawdę historyczną nakreślono wręcz odwrotnie. 2. Rola podwórka w wychowywaniu dzieci Wychowywało nas głównie podwórko a więc zabawy na trzepaku, w klasy, w Zośkę, w państwa, wojnę, podchody etc. Jazda na rowerze bez trzymanki i bez przerzutek. Jedyny hamulec to pedały, albo noga. Żadne kaski, ochraniacze na kolana i inne zabezpieczenia. W zimie zjazd na sankach „na śledzia” albo na „łeb na szyję”. Co ciekawe nikt z moich kolegów się nie zabił, ba, nawet nie uszkodził . Poza tym, że wszyscy mieliśmy strupy na kolanach i łokciach. Inna sprawa, że ruch uliczny był niewielki, samochodów było, „jak na lekarstwo” (małe fiaty zwane maluchami można było nabyć na talony dopiero w latach 70). Na drogach widziało się głownie autobusy , tramwaje i samochody dostawcze. Dzieci i młodzież wyjeżdżała na kolonie i obozy harcerskie. Dzisiaj takie obozy nazywają się obozami przetrwania. 3. Nikt nie chodził głodny? W socjalizmie mówiono, że nikt nie chodzi głodny i było to kolejne kłamstwo. W moim rodzinnym domu dożywiane były dwie koleżanki. Na ogół większość ludzi zarabiała tak, aby z głodu nie umrzeć. Zaznaczam, że największy sektor gospodarki stanowiły firmy państwowe. Wynagrodzenie ustalane było przez dane ministerstwo. Obowiązywały tzw. widełki i nie miało nic wspólnego z gospodarką rynkową. Widełki zakreślały granice pensji na danym stanowisku. Czy byli ludzie, którym bardzo dobrze się powodziło? Oczywiście, była to znikoma grupa – głównie rzemieślnicy potocznie zwani prywaciarzami. Mojej koleżanki mama produkowała najzwyklejsze kapcie i z tej produkcji nieźle prosperowała cała rodzina. Drugiej koleżanki rodzice produkowali jakieś gadżety na wtryskarce i też bardzo dobrze się im powodziło. Trzeba tu dodać, że rzemieślnicy uczciwie dzielili się zarobkami: znikoma oficjalna część szła do US i nieoficjalna – znaczna – to łapówki. „Prywaciarze” doskonale funkcjonowali ponieważ wiedzieli komu dać „w łapę” i jak lawirować w gospodarce socjalistycznej i co bardzo ważne nie mieli konkurencji. Czytaj również Obyczajowość w czasach PRL 4. Młody człowiek w PRL Kiedy młody człowiek już dorastał zaczynał zdawać sobie sprawę z sytuacji polityczno-gospodarczej. Widział, że ten „miód”, który miał płynąć to tylko propaganda i kłamstwa. Agnieszka Osiecka napisała Słowa jak sztuczny miód ersatz cholera nie życieMiał być raj miał być cud i ćwiartka na popicieA to wszystko nie tak nie tak nie toA jeżeli a jeśli nie to no to o co u diabła nam szło Dzięki państwowej telewizji (innej nie było) wbijano nam do głowy propagandę sukcesu, Czy dzisiaj można sobie wyobrazić, że nikt nie miał paszportu w domu? Jeżeli chciało się wyjechać do krajów kapitalistycznych , to trzeba było składać wnioski o wydanie paszportu, promesy dewizowej etc. Nie wszyscy je otrzymywali. Jeżeli władza uznała, że jakiś obywatel zagraża jedynemu słusznemu ustrojowi PRL, to paszportu nie wydawała. Można było jechać do „demoludów”, czyli państw socjalistycznych pod „opieką” Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. 5. Obyś żył w ciekawych czasach W jaki sposób mogliśmy sprzeciwiać się władzy? Nie uczestniczyć w wyborczych? I tak wszyscy wiedzieli, że wybory są fałszowane. Tam, gdzie władza nie ma opozycji, albo fasadową opozycję, a w swoich rękach trzyma media, to może robić to co jej się żywnie podoba. Stosuje propagandę, kłamie, nagina fakty etc. Można było również wstąpić do „podziemia” – organizacji sprzeciwiających się istniejącemu systemowi. Mnie najbardziej dotknął 1968 rok, kiedy to z dnia na dzień musiało opuścić Polskę kilka moich koleżanek i kolegów. Rodzicom wydano paszport w jedną stronę. Chińskie przysłowie mówi „obyś żył w ciekawych czasach”- tego życzy się wrogowi. W PRL te „ciekawe czasy” to lata: 1956, 1968, 1970, 1976, 1980, 1981, 1989. Nie pamiętam lat 50 ale pozostałe bardzo dokładnie, szczególnie wspomniany już rok 1968 i 1970- gdzie lała się krew- dosłownie. Ówczesna władza z Gomułką na czele ma krew na rękach. Rok 1980 – pełen nadziei na normalność, lepsze jutro, a tu 13 grudnia 1981r i stan wojenny. Czołgi na ulicach miast, znów giną ludzie, na ulicę wychodzi ZOMO, pałuje, używa gazu etc. I wielka apatia. W sklepach już nie ma dosłownie nic. Wydawane są kartki- dokładnie na wszystko. Rodzi się czarny rynek. 6. Rok 1989 i nadzieja na lepsze jutro Rok 1989 wielka nadzieja na lepsze jutro i modlitwa aby nigdy minione lata nie powróciły. Oczywiście przekształcenie ustrojowe wymaga czasu i wiedzy. Jedni odnaleźli się świetnie w gospodarce wolnorynkowej, inni mniej, a jeszcze inni nie odnaleźli się w niej w ogóle -głównie pracownicy PGR-ów. Nie mniej na samą myśl, że miałby powrócić PRL , obojętnie jakby się nazywał, przechodzą mnie ciarki. Dzisiaj zamiast reform poprawiających sytuację w kraju, króluje hasło ” teraz k….a my” i wszechobecny nepotyzm. Uprzedmiotowienie kobiet, próba zepchnięcia nas do średniowiecza, bo grupce ludzi, którzy są związani z Ordo Iuris i nie tylko, tak się podoba. Oni mają jedyną rację. Sprzyja im telewizja publiczna wraz z Kościołem. Do tego brak kręgosłupa moralnego niektórych posłów itp, itd. 7. Wedel w PRL Jest to jedna z niewielu rzeczy, którą mile wspominam W 1930 roku na warszawskiej Pradze została otworzona Fabryka Czekolady E. Wedel. Cieszyła się bardzo dużą popularnością a jej wyroby najwyższą jakością. W 1949 roku fabryka została upaństwowiona i przyjęła nazwę Zakłady Przemysłu Cukierniczego im. 22 lipca d. Właściciel początkowo został zatrudniony jako doradca, ale później wyrzucony z pracy, zmarł w Wedla mieściły się w kilku miastach Polski a w Warszawie przy ul. Szpitalnej. Pamiętam ten smak mieszanki czekoladowej, czekoladek nadziewanych, ptasiego mleczka i mojej ulubionej chałwy. Kolejki do tego sklepu były ogromne a tuż przed świętami, dosłownie kilometrowe. Nie można było kupić ile się chciało. Towar był reglamentowany. Często bywałam u dziadków na Pradze i uwielbiałam odurzający i unoszący się w powietrzu zapach czekolady. Wyroby były doskonałej jakości i zawsze mile widzianym prezentem, szczególnie uwielbianym przez dzieci. 8. Starocie PRL Czasy PRL kojarzą mi się z koszmarem i nie chciałabym dożyć ich powrotu pod żadną fasadą. Dlatego też wszystkie gadżety np. serwis kawowy z Ćmielowa, zegarki , radiolę, na której puszczałam płyty gramofonowe -wszystko to oddałam, poza płytami. Zostawiłam przepiękny porcelanowy serwis do herbaty przywieziony kiedyś z Laosu. Oczywiście są i miłe wspomnienia np. przyjaźnie, które przetrwały dziesiątki lat, wspomnienia z pięknych obozów i zimowisk. Książki, z drugiego obiegu i tzw. prywatki (dzisiejsza nazywa to domówka). 9. Herbaty popularne w PRL W czasach PRL mało było wszystkiego. Ciężko było dostać dobrej jakości kawę, trochę łatwiej było z herbatą. Najpopularniejsze herbaty w PRL to: herbata Popularna, Madras, Ulung, Yunnan oraz herbata gruzińska. Więcej o tych herbatach możesz przeczytać na naszym blogu Herbata z czasów PRL Ps. Wspomnienia moje z czasów PRL są subiektywne i rozumiem, że nie każdy musi mieć podobne. WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE. "Trzeba mieć mózg". Wakacyjny powrót do telewizji z czasów PRL-u. Wzruszała i bawiła, gromadząc przed odbiornikami miliony spragnionych rozrywki Polaków. Dziś, szczególnie w okresie wakacyjnym, telewizja PRL-u przypomina o sobie powtórkami znanych na pamięć seriali i zapisanymi w historii gwiazdami sprzed lat Paragony grozy zalewają Polskę i nic dziwnego. Drożyzna, inflacja i inne tego typu plagi egipskie mocno uprzykrzają nam życie. Tym razem okazuje się, że nie stać nas nawet na podstawowe napoje, które pomagają przetrwać gorące lato. Drożyzna w Polsce każdego dnia jest coraz większa. Niestety, większość Polaków nie zdawała sobie sprawy z tego, że podwyżki cen dotkną praktycznie wszystkiego. Dodatkowo brak cukrów w sklepach, limity na wagę - zaczynamy czuć się jak w siermiężnych czasach górę poszły nie tylko ceny jedzenia. Urlopy w kraju stały się niesamowicie drogie - o tym, jak kosztowny jest pobyt nad morzem Bałtyckim wspominaliśmy już nie raz. Nawet celebryci rezygnują z takich luksusów. Drożyzna w Polsce przechodzi ludzkie pojęcieJednakże poza tym wszystkim, wzrosły również ceny usług. Długo zamknięci z powodu obostrzeń fryzjerzy starają się odbić sobie trudne czasy i dopracowali cenniki. Taki sam wzrost cen jest np. w gabinetach stomatologicznych. Natomiast najszybszy skok cen można zaobserwować w usługach finansowych, które według GUS, od minionego roku podrożały o 39,3 proc, a w stosunku do kwietnia o niemal 43 kraj zalewają regularnie paragony grozy. Tym razem ten, który wywołał wielkie emocje pochodzi ze znanej i lubianej sieci sklepów Żabka, a nieszczęśliwy nabywca nie może się nadziwić, ile kosztuje najzwyklejszy z użytkowników Twittera pokazał ile zapłacił za butelkę coli w jednym ze sklepów sieci Żabka w Bielsku Podlaskim (woj. podlaskie). Cena wyraźnie go zaskoczyła. Nic dziwnego, też łapiemy się za widzimy na rachunku mężczyzna za butelkę coli o pojemności 1,5 l zapłacił... 8,80 zł. Dla porównania w sieci sklepów Biedronka Coca-Cola o pojemności 1,75 l obecnie kosztuje 6,99 zł. Gotowi na dalsze inwestycje w podstawowe i konieczne do życia produktu?
TadeuszMazowiecki Był politykiem oraz publicystą, który znacznie wpływał na opinie Polaków w czasach PRL. Tadeusz Mazowiecki był ostatnim prezesem Rady Ministrów PRL, a także pierwszym prezesem III Rzeczypospolitej. Wspierał również negocjacje MKS (Międzynarodowy Komitet Strajkowy) z władzami PRL.
Zdzisław Najmrodzki już za życia stał się legendą. Powiedzieć o nim, że był największym złodziejem PRL-u, to mało. Zdzisław Najmrodzki pochodził z Kielecczyzny, z biednej rodziny. Urodził się w 1954 roku. Skończył zawodówkę i został mechanikiem samochodowym. Fach w ręku przydał mu się w późniejszej działalności. O autach wiedział nieomal wszystko – także to, jak się do nich włamać.. 1. Wymykał się milicji i organom ścigania 29 razy Na przykład w 1980 roku, kiedy stanął przed sądem. Miał odpowiedzieć za ponad 70 napadów. Proces rozpoczął się, jednak nie potrwał długo. We wszystkim pomogła mu matka. To ona, która kochała syna nad życie, nie bacząc na jego przestępczą kartę, zapewniała mu kontakt z kumplami z gangu. To ona podczas widzenia przeszmuglowała synowi flamastry i kartkę papieru. Plan był prosty i zakładał ucieczkę podczas rozprawy sądowej. W jej trakcie, gdy zarządzano przerwę, oskarżony był prowadzony do tzw. celi tymczasowej. Najmrodzki z pierwszej rozprawy znał jej dokładne położenie oraz cały układ sądowych pomieszczeń. Wszystko rozrysował na kartce dostarczonej przez matkę, następnie przystawił do okna w areszcie. Z budynku po drugiej stronie ulicy, za pomocą lornetki wiadomość odczytali kompani. Był sierpień 1980 roku, a Najmrodzki ulotnił się z celi, podczas własnej rozprawy sądowej. Wszystko rozegrało się perfekcyjnie. Po kilku godzinach przesłuchań zarządzono przerwę. Oskarżony został odprowadzony do celi tymczasowej. Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, wszedł na łóżko i otworzył okienko. Po drugiej stronie, od ulicy znajdowała się krata, ale nie była to żadna przeszkoda. Kumple z gangu zadbali o to, by żeberka były przepiłowane. Najmrodzki wyrwał ją bez problemu i przecisnął się przez wąskie okno. Do ostatniego, nieprzepiłowanego żeberka, przywiązana była lina. Po niej, w środku miasta w biały dzień, uciekinier zszedł na ziemię. Następnie wsiadł do czekającego na niego auta. 2. Zdzisław Najmrodzki był celebrytą Był złodziejem i przestępcą, a zarazem człowiekiem sławnym, do tego stopnia, że kiedy trafił do szpitala, inni pacjenci i personel brali od niego autografy. W 1986 roku po pijanemu spowodował wypadek samochodowy na jednej z ulic w Warszawie. Rozbił się na drzewie. Karetka na sygnale zabrała go na oddział ratunkowy. Na wszelki wypadek ściągnięto pacjentowi linie papilarne. Gdy okazało się, że to Najmrodzki, plotka rozniosła się błyskawicznie po oddziale. Pielęgniarki rumieniły się na jego widok i prosiły o autograf. Wkrótce po podpis króla ucieczek ustawił się sznur pacjentów. 3. Zdzisław Najmrodzki lubował się w polonezach W sumie ukradł ich ponad 100. Do kradzieży wybierał tylko nowe, świeżo odebrane z salonów auta. Wiedzę gdzie takich szukać, miał od przepłaconych urzędników – z wydziałów ewidencji pojazdów. Szajka kradła auta w sposób banalny. Najpierw odrywało się uszczelkę przy oknie, następnie za pomocą wepchniętego do środka pręta, zahaczało bolec blokady i otwierało drzwi. Później taki samochód był odpychany kilkaset metrów, z reguły spod okien właściciela i odpalany na sucho, czyli poprzez zwarcie przewodów pod stacyjką. Następnie trafiał do jednej z kilku melin, które na Mazowszu posiadał gang. Tam przebijano mu numery rejestracyjne. Każdy samochód zyskiwał komplet sfałszowanych dokumentów. Wszystko było przygotowane z największą precyzją. Dzięki włamaniom do urzędów gminy gang dysponował odpowiednimi blankietami i pieczątkami. Tak „zrobiony” polonez był wystawiany na sprzedaż na giełdzie samochodowej, gdzie Najmrodzki udawał właściciela auta. Jako miłośnik motoryzacji oczywiście nie mógł się zadowolić polonezem, dlatego na własny użytek ukradł najpierw forda granadę, potem podwładni donieśli mu, że po Warszawie jeździ lepsza bryka – BMW, model 827. Niewiele było takich aut w ówczesnej Polsce. Najmrodzki nie namyślał się długo. Samochód (własność afrykańskiego dyplomaty) udało mu się zlokalizować i ukraść. 4. Zdzisław Najmrodzki napadał na Pewexy W tym celu opracował nawet specjalną metodę kradzieży – na plakat. Polegała ona na tym, że najpierw rabusie wycinali w szybie Pewexu dziurę, następnie dostawali się do środka. Kiedy już byli wewnątrz, członek gangu, który stał na czatach, naklejał na dziurze w szybie plakat, zerwany wcześniej z ulicznego słupa. Wynoszono z Pewexów dosłownie wszystko – biżuterię, odzież, zabawki, kawę, alkohole, nawet batoniki Mars. Cały skradziony towar sprzedawano później na lokalnych bazarach. Skoki tak dobrze im szły, że przestali się ograniczać. Jeździli po Polsce, wybierali Pewexy oddalone od lokalnych siedzib Milicji Obywatelskiej i kradli na potęgę. Po roku mieli już na koncie ponad 70 napadów. Zdzisław Najmrodzki wyrósł na liczącą się postać w przestępczym światku. Tymczasem władza ludowa miała nie lada problem. O pladze rabunków w Pewexach zrobiło się głośno na cały kraj. 5. W wojsku dostał pierwszą przestępczą propozycję Jeden z oficerów dorabiał, szmuglując odzież z Europy Zachodniej. Spodobał mu się ten bystry, pewny siebie, wygadany młody człowiek, z błyskiem w oku. Zaproponował mu pracę, jakby „w cywilu się nie układało”. Dlatego kilka lat później Zdzisław Najmrodzki skorzystał z oferty. 6. Przylgnęła do niego ksywa „Szaszłyk” Ze względu na zamiłowanie do tej potrawy oraz wadę wymowy, która powodowała, że jak Najmrodzki zamawiał szaszłyk (wymawiając: saszłyk), to cały stolik pokładał się ze śmiechu. 7. Arsen Lupin po polsku Na kanwie historii Najmrodzkiego wyprodukowano nawet film dokumentalny pt. „Arsen Lupin po polsku”. Narrator przypominał w nim wszystkie brawurowe kradzieże i ucieczki. Prorocze okazały się słowa, które pod koniec filmu wypowiedział aktor grający Najmrodzkiego. Zwrócił się wtedy do kamery mówiąc: I tak wam ucieknę. Kilka miesięcy od emisji filmu, aresztant Najmrodzki miał zeznawać na komendzie w Pałacu Mostowskich w Warszawie. Idąc długimi korytarzami w towarzystwie tylko jednego oficera, skorzystał z okazji i gdy nikogo nie było w pobliżu, uderzył funkcjonariusza rękami skutymi kajdankami. Siła ciosu była tak duża, że ofiara upadła i straciła przytomność. Najmrodzki wyciągnął kluczyki od kajdanek i oswobodził się. Zarzucił na siebie milicyjną marynarkę, zabrał służbową legitymację i nie niepokojony przez nikogo wyszedł z komendy. 8. Najsłynniejszym jego wyczynem była ucieczka z więzienia w Gliwicach 3 września 1989 roku Zdzisław Najmrodzki pojawił się na zakładowym spacerniaku. W pewnym momencie zatrzymał się obok wystającej z gleby gałęzi. Nagle podskoczył, a gdy upadał ziemia pod nim po prostu się rozsunęła. Wpadł do głębokiego na dwa metry dołu. Wszystko rozegrało się w ułamku sekundy. Nim więzienni strażnicy zorientowali się, co się stało, Najmrodzki przebiegł wydrążonym pod więzieniem tunelem. Wyszedł po drugiej stronie ulicy, na terenie miejscowego technikum, które było akurat w remoncie. Tam – na odpalonym motorze – czekał na niego kumpel z gangu. To była chyba najsłynniejsza, najbardziej bezczelna ucieczka Zdzisława Najmrodzkiego. Później okazało się, że w jej zorganizowaniu pomogła mu mama. Podpłaciła miejscowego emerytowanego górnika, który nocami z terenu szkoły drążył tunel pod ulicą i zakładem karnym. Grunt, który zapadł się pod Najmrodzkim, był utrzymywany tylko na niezbyt grubych listewkach. Wystarczyło skoczyć na nie, by pękły. 9. Zamierzał zrobić sobie operację plastyczną Chciał zmienić wygląd twarzy. Zmiana wizerunku i fałszywe dokumenty, mogły doprowadzić do tego, by prawdziwy Najmrodzki raz na zawsze zniknął. Wszystko było umówione. Dogadał się z lekarzem spod Warszawy. Nie wiedział tylko, że od dawna był już namierzany przez milicję, a lekarz działał jako przynęta. Zasadzka się powiodła. Najmrodzki pojawił się w gabinecie. W tym czasie dom otoczyły jednostki milicyjne. Gdy wtargnęli do środka, znów próbował uciekać. Wyskoczył nawet z balkonu na pierwszym piętrze. Tym razem jednak ucieczka się nie powiodła, dlatego znów stanął przed sądem. Skazano go na 20 lat więzienia. Został osadzony w zakładzie karnym w Strzelcach Opolskich. Był więziennym celebrytą. Często przyjmował dziennikarzy, udzielał wywiadów. Za kratami napisał nawet tomik poezji, który został wydany i rozszedł się w nakładzie 7 tys. egzemplarzy. Tym razem nie udało się już uciec. Za to doczekał łaski ze strony wolnej Polski. W 1994 roku ułaskawił go prezydent Lech Wałęsa. 10. W 1995 roku „kariera” króla złodziei zakończyła się na zawsze Zginął w wypadku samochodowym w okolicach Mławy. Jak zwykle przesadził z prędkością. Na łuku drogi auto straciło przyczepność, zjechało na przeciwległy pas i zderzyło się z jadącą z naprzeciwka ciężarówką. Oprócz Najmrodzkiego w wypadku zginęli też dwaj nastoletni synowie jego przyjaciela. Podczas oględzin miejsca wypadku okazało się, że zupełnie roztrzaskane BMW był kradzione.
Lotnictwo cywilne jest niezwykle fascynującą dziedziną. Dwaj prawdziwi wielbiciele lotnictwa - Marcin Pakulski i Mateusz Osiecki postarają się Wam to udowodn loAVC.
  • zdfcx6d8yd.pages.dev/211
  • zdfcx6d8yd.pages.dev/307
  • zdfcx6d8yd.pages.dev/90
  • zdfcx6d8yd.pages.dev/204
  • zdfcx6d8yd.pages.dev/97
  • zdfcx6d8yd.pages.dev/164
  • zdfcx6d8yd.pages.dev/100
  • 10 ciekawostek o prl